Na początku listopada Europejski Bank Centralny zaprezentował nowy wzór banknotów. Wspólnym motywem niezależnie od nominału ma być wizerunek Europy – kreteńskiej księżniczki porwanej przez Zeusa. Mówi się, że nowe wzornictwo pasuje na kryzysowe czasy.
Krytycy wspólnej waluty z Wysp Brytyjskich wskazują na podobieństwa między mitem o Europie a losem wspólnego pieniądza. W antycznej przypowieści Zeus miał przybrać postać białego byka i wmieszać się w stada ojca Europy. Dzięki temu podstępem uprowadził i zhańbił dziewczynę. Tak samo Grecja najpierw podstępem weszła do strefy euro (fałszując statystyki), by następnie porwać niewinną Europę w otchłań kryzysu. Głębsza analiza zarówno mitu, jak i faktów burzy taką interpretację.
Europa zachowywała się przecież wobec przemienionego Zeusa co najmniej prowokująco – głaskała zwierzę po brzuchu, a nawet po rogu. Podobnie strefa euro oferowała Grekom tani kredyt i hojną ręką finansowała ich deficyt budżetowy. Winą obarczyć należy obie strony. Dlaczego jednak odwołano się do tego właśnie mitu na banknotach? Przecież można było sięgnąć po bardziej poruszającą fabułę, której także można nadać kryzysową interpretację. Orfeusz i Eurydyka. Po tragicznej śmierci żony najsłynniejszy antyczny muzyk wyprawia się do Hadesu, by ją odzyskać. Udaje mu się przebłagać bogów podziemi, by zwrócili mu Eurydykę, jednak przedsięwzięcie kończy się fiaskiem. Orfeusz łamie bowiem warunki umowy – tak pilno ujrzeć mu ukochaną, że wbrew zakazom ogląda się za siebie.
Głębszą naukę z mitu o Orfeuszu i Eurydyce można wyciągnąć, sięgając do dialogów Platona. Grecki filozof zarzucał bowiem Orfeuszowi nie niecierpliwość, lecz pychę: największy grzech przeciw miłości. Zamiast bowiem zgodzić się na życie z żoną w Hadesie, muzyk próbował uciec się do nędznego fortelu, który miał mu zapewnić uczestnictwo także w uciechach świata ziemskiego. Tego jednak nie da się zrobić – miłości jako najwyższej idei nie sposób pogodzić z życiem ziemskim.
Mit opowiada więc o konieczności ostatecznego wyboru, postawienia na to, czego się naprawdę chce z uwzględnieniem wszystkich tego konsekwencji. Dla krajów strefy euro płynie z tego następująca lekcja. Jeśli państwa chcą posługiwać się jedną walutą, muszą całkowicie wyrzec się swobody zaciągania długu publicznego i wesołego życia na kredyt. Inaczej ani się nie obejrzą, a wspólna waluta zniknie. Wydaje się, że większość europejskich polityków, godząc się na pakt fiskalny, przyjęła do wiadomości to ograniczenie. Czy byłoby więc bardzo niestosowne, gdyby Eurydyka jako memento zajęła miejsce Europy na eurobanknotach?
Reklama