Brytyjczycy i Holendrzy nie chcą słyszeć o łataniu dziury w kończącej się perspektywie budżetowej. A bez tego Unia zostanie z kolejną dziurą budżetową.

A bez rewizji budżetu UE na 2013 r. nie da się opłacić zaległych, ubiegłorocznych faktur opiewających w sumie na 11,2 mld euro.

Problemy dotyczą najważniejszych programów unijnych. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron nazwał oficjalną prośbę Komisji złożoną w ubiegłym tygodniu „całkowicie nieakceptowalną”. Wniosek o dodatkowe miliardy jest rutynowy. UE nie dysponuje własnymi środkami, nie może wyemitować obligacji bądź ściągnąć dodatkowych podatków na pokrycie deficytu.

O jego sfinansowanie musi więc zwracać się do państw członkowskich. Tym razem przychylenie się do prośby zwiększyłoby tegoroczny budżet UE o 8,4 proc. Im poważniejsze będą problemy z zaakceptowaniem zmian, tym silniejszy argument do ręki dostaną zwolennicy wprowadzenia bezpośredniego podatku płaconego na rzecz UE, np. od transakcji finansowych.

Zazwyczaj podobne wnioski były przyjmowane bez większych problemów, ale dotyczyły kwot rzędu 5 mld euro. Im jednak bliżej końca perspektywy finansowej (a obecna kończy się w tym roku), tym więcej napływa faktur za zrealizowane już projekty. Co więcej, podczas kryzysu uzasadnienie dodatkowych wydatków jest znacznie trudniejsze. Do tradycyjnie niechętnych płaceniu na Unię Brytyjczyków dołączyli Holendrzy, i to ustami Jeroena Dijsselbloema, obecnego szefa składającej się z ministrów finansów państw strefy euro Eurogrupy.

Reklama

Dijsselbloem we wtorek napisał w tej sprawie list do izby niższej holenderskiego parlamentu. Korekta w budżecie za 2012 r. nie była dla nikogo zaskoczeniem, przed takim wariantem ostrzegał już ponad rok temu unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski.

>>> Czytaj też: Brytyjskie społeczeństwo dzieli się już na 7 klas

Poprawki w dużej mierze wzięły się z konieczności pokrycia dziury w budżecie za rok poprzedni. Ale i z warunków postawionych przez Parlament Europejski przed rozpoczęciem oficjalnych rozmów w sprawie wieloletnich ram finansowych na lata 2014–2020. Wśród programów, które potrzebują dodatkowego wsparcia, jest m.in. Europejski Fundusz Społeczny.

Już w czerwcu 2012 r. wyczerpały się pieniądze na płatności z tego tytułu. Chodzi m.in. o finansowanie kursów dla bezrobotnych. Problemy są także z Erasmusem i programem „Uczenie się przez całe życie”, na które potrzeba dodatkowo 126 mln euro.

Projekty badawcze czekają z kolei na 643 mln euro. Kolejne 460 mln euro jest potrzebne na pokrycie wydatków przeznaczonych na zwiększenie konkurencyjności w rolnictwie i ochronę środowiska przez programy rozwoju obszarów wiejskich. Najwięcej dodatkowych funduszy wymagają jednak płatności z dziedziny polityki spójności; chodzi aż o 9 mld euro.

– Piłeczka jest teraz po stronie państw członkowskich, te pieniądze muszą się znaleźć, w przeciwnym razie oznaczać to będzie problemy dla Unii w całości i poszczególnych krajów. A to, że zwłaszcza płatnicy netto nie są skorzy do kolejnych składek, to inna sprawa – mówi DGP europosłanka PO Sidonia Jędrzejewska.

>>> Czytaj też: Sądowe pozwy komplikują akcję ratunkową dla Cypru