Miejscowy Kościół posiada nie tylko konta, lecz także znaczne udziały w największym banku kraju Trapeza Kipru, znanym też pod angielską nazwą Bank of Cyprus.
Trapeza Kipru jest zarazem jedną z dwóch instytucji finansowych podlegających wymuszonej przez instytucje unijne restrukturyzacji. Chodziło m.in. o całkowite ostrzyżenie akcjonariuszy banku. Do tego należy doliczyć 37,5-proc. podatek od depozytów przekraczających 100 tys. euro z opcją zwiększenia go do 60 proc.
Zwierzchnik Cerkwi abp Chryzostom II (Irodotos Dimitriu) szacował, że łączne straty Kościoła sięgną przez to 100 mln euro.
Cerkiew, korzystając z usług renomowanych firm prawniczych, zdołała jednak tymczasowo zablokować konfiskatę udziałów. – Wywłaszczenie majątku jest sprzeczne z konstytucją Cypru oraz europejską deklaracją praw człowieka – argumentował prawnik Kipros Chrisostomidis, niegdyś rzecznik jednego z lewicowych gabinetów.
Reklama
– Jesteśmy w kontakcie z różnymi ekspertami w zakresie prawa i niektórzy z nich wątpią w konstytucyjność przyjętych rozwiązań. Gdyby okazało się to prawdą, rząd musiałby renegocjować porozumienie z Eurogrupą – przyznała rzecznik cypryjskiego banku centralnego Aliki Stilianu.
Zaledwie kilka dni wcześniej abp Chryzostom II deklarował pełną gotowość kierowanego przez siebie Kościoła do poświęcenia części majątku na rzecz ratowania cypryjskiego sektora bankowego. Cerkiew miała m.in. kupić w wielkich ilościach rządowe obligacje. W niedzielę jednak Chryzostom w dość mocnych słowach zaatakował rząd, wzywając do dymisji ministra finansów Michalisa Sarisa i szefa banku centralnego Panikosa Dimitriadisa. – W ogóle nie stawiali oporu (żądaniom trojki – red.); to nie do zaakceptowania – mówił arcybiskup. Presja okazała się skuteczna, bo wczoraj Saris zrezygnował.
Z kolei w piątek – jak poinformował „Financial Times” – grupie prawników udało się uzyskać decyzję o tymczasowym wstrzymaniu konfiskaty depozytów swoich klientów. Sprawa najpewniej zakończy się po myśli rządu, ale może potrwać kilka miesięcy, co skomplikuje cały proces – przewiduje brytyjski dziennik, powołując się na byłego prokuratora generalnego wyspy Alekosa Markidisa. Z informacji medialnych wynika, że także rosyjscy i ukraińscy właściciele kont sondują możliwości podjęcia akcji prawnej przeciwko władzom w Nikozji.