Oliwy do ognia dolał Władimir Putin, który w komentarzu na łamach "New York Timesa" skrytykował Amerykanów.

Dziennik "USA Today" pisze, że początek genewskich rozmów unaocznił niski poziom zaufania pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą. Gazeta cytuje sekretarz stanu Johna Kerry’ego, który stwierdził, że na obecnym etapie słowa już nie wystarczą i Ameryka oczekuje czynów. "Washington Post" zwraca uwagę, że szef amerykańskiej dyplomacji zabrał ze sobą grupę ekspertów do spraw rozbrojenia. Mają oni ocenić na ile deklaracje Rosji są szczere i jakie są szanse na to, że Baszar al-Asad rzeczywiście chce zrezygnować z broni chemicznej.

W stolicy USA posypały się jednak wczoraj gromy na głowę Władimira Putina z powodu listu do "New York Timesa", w którym prezydent Rosji oskarżył syryjską opozycję o użycie broni chemicznej i podważył tezę o wyjątkowości Ameryki. Szef republikanów w Izbie Reprezentantów John Boehner oświadczył, że czuje się znieważony tezami Putina. Demokratyczny senator z New Jersey Robert Menendez powiedział nawet, że po przeczytaniu tekstu rosyjskiego prezydenta chciało mu się wymiotować.