Zgodnie z amerykańsko-rosyjskimi ustaleniami, do listopada do Syrii wejdą inspektorzy ONZ, a broń chemiczna ma być zniszczona do połowy przyszłego roku.

Naukowiec z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ powiedział IAR, że dobrze się stało, iż do porozumienia doszło, jednak nie rozwiązuje ono całego, złożonego konfliktu w Syrii. Łukasz Fyderek zwrócił uwagę, że większość cierpień jest zadawana syryjskiej ludności bronią konwencjonalną, a nie chemiczną. Zdaniem politologa, z tego punktu widzenia porozumienie nie wnosi nic do obrazu tej wojny.

Syryjska opozycja nie akceptuje rosyjsko-amerykańskich ustaleń. Łukasz Fyderek ocenia, że według niej, społeczność międzynarodowa zbyt łagodnie potraktowała Baszara al-Asada.
Politolog zwrócił uwagę, że proponowana rezolucja nie wspomina nic o konieczności postawienia syryjskiego dyktatora przed międzynarodowym wymiarem sprawiedliwości.
Zgodnie z porozumieniem, inspektorzy ONZ mają do listopada przyjechać do Syrii. Reżim w Damaszku ma dać im "natychmiastowy i nieskrępowany" dostęp do wszystkich miejsc, które chcą zbadać pod kątem obecności broni chemicznej.

Stanu Zjednoczone i Rosja chcą, by porozumienie weszło w życie w formie rezolucji ONZ i zawierało groźbę użycia siły, gdyby Syria nie spełniła warunków.

Reklama

Według wspólnych ustaleń, reżim Baszara al-Asada Asada ma w posiadaniu tysiąc ton środków chemicznych, które mogą zostać użyte w celach bojowych. Z amerykańskich danych wynika, że są one zlokalizowane w 45 miejscach w Syrii i wszystkie pozostają pod kontrolą władz w Damaszku. Strona rosyjska nie zgodziła się jednak z ustaleniem, dotyczącym liczby magazynów broni chemicznej i tym, że wszystkie są w rękach Asada.