Rynek zbyt często daje okazje do wyciągania wniosków, z czego da się wysnuć konkluzję, że inwestorzy, niestety, nie uczą się na błędach. Ale prób nigdy dość. Przypomnijmy więc kilka zasad inwestowania w obligacje korporacyjne, które mogą w przyszłości pomóc uniknąć rozczarowań i strat kapitału (w miejsce obiecanych odsetek).

Nie ufaj zabezpieczeniom

Gant – jak przystało na dewelopera – finansował działalność obligacjami zabezpieczonymi. Często jako zabezpieczenie ustanawiał na certyfikatach inwestycyjnych funduszu zamkniętego, w którym zgrupował majątek. Warto jednak pamiętać, że obligacje zabezpieczone nie są synonimem obligacji bezpiecznych. Przeciwnie – emitenci, którzy dodają zabezpieczenia często zmuszeni są do tego, bo bez zabezpieczenia nikt nie chciałby kupić ich obligacji. Oczywiście lepiej mieć zabezpieczenie niż go nie mieć, ale nie powinien to być warunek przesądzający o inwestycji. Niemal wszyscy emitenci obligacji, którzy w tym roku ogłaszali upadłość, lub nie wywiązywali się z wykupu obligacji, emitowali obligacje zabezpieczone. Mimo to, żaden z obligatariuszy nie został spłacony ze sprzedaży zabezpieczenia. W istocie zdanie to dotyczy także spółek, które upadały w 2012 r. i w 2011 r. Procesy upadłości likwidacyjnej w Polsce trwają zbyt długo, by posiadanie zabezpieczenia dawało w takich wypadkach realną szansę na szybki zwrot środków (lub chociaż ich części).

Wierz w ostrzeżenia

Reklama

Widmo upadłości Ganta nie jest zaskoczeniem. Przed rokiem pewien bloger naraził się spółce pisząc artykuł „Deweloper nad przepaścią” (Gant groził mu procesem) napisanym na podstawie raportu za I półrocze 2012 r. W istocie problemy Ganta pojawiły się wcześniej, ale co najmniej rok temu stało się oczywistym, że sytuacja spółki jest zła. Takich sygnałów (w tym przypadku chodziło o spadek wskaźnika szybkiej płynności do niebezpiecznego poziomu 0,19), akcentowanych także przez redakcję Obligacje.pl, nie wolno lekceważyć. Jeśli szukasz przede wszystkim bezpieczeństwa (na ryzykownych transakcjach też można przecież zarabiać), nie lekceważ ryzyka. Rynek przed rokiem umożliwiał pozbycia się obligacji Ganta za cenę niewiele niższą od nominału. W zamian można było kupić obligacje wielu innych firm – także deweloperów i także takich, których papiery dawały zbliżone oprocentowanie – notowanych na Catalyst. Zawsze też warto zadać sobie pytanie, czy za dodatkowe 2-3 pkt proc. premii (Gant ostatnią emisję uplasował z oprocentowaniem na poziomie 11 proc.), warto podjąć ryzyko utraty kapitału?

Zakup obligacji to nie małżeństwo, zawsze można się wycofać. Jeśli zmieniasz zdanie co co bezpieczeństwa inwestycji, nie wahaj się przed zmianami w portfelu. Większość inwestorów kupuje obligacje, aby mieć stabilne dochody, ale też spokojny sen. Ryzyko najlepiej zminimalizować pozbywając się go z portfela.

Nieśmiertelne: Nie wszystkie jajka...

Banał i mantra zarazem. Dywersyfikacja portfela jest niezbędna, także w przypadku takich aktywów jak obligacje firm, niechby i zabezpieczone słowem honoru samego papieża. Zarządzający funduszem powie, że udział 2 proc. obligacji jednego emitenta to maksimum ryzyka, które można podjąć. Jednak w praktyce oznaczałoby to podział portfela na co najmniej 50 emitentów. Dla amatorów monitorowanie sytuacji takiej liczby podmiotów jest niemożliwe. Lepiej wybrać kilka, dziesięć, kilkanaście spółek (to ostatnie, jeśli masz pewność, że będziesz mógł poświęcić monitorowaniu inwestycji sporo czasu), które dobrze znasz i rozumiesz ich działalność. Ale nigdy, przenigdy nie stawiaj na jednego, dwóch czy trzech. Zawsze może się okazać, że postawiłeś na złego konia.