Z punktu widzenia ustrojowego po - winnam się oburzyć monteskiuszowsko, jak większość środowiska sędziów: bo to skandal, gdy sędziowie tak zajadle walczą o swoją niezależność od władzy wykonawczej, a gdy przychodzi co do czego, spokojnie biorą od niej niemałe pieniądze i wykonu - ją jej polecenia służbowe. Tyle że moja wiara w trójpodział władzy dawno już straciła swoją świeżość. Dlatego bliżej mi do oburzenia, powiedz - my, leninowskiego. Takiego, które niewiele sobie robi z przepisów ustaw. Bo na pewno jest w paragrafach ukryta jakaś przyczyna, jakiś przelicznik, dodatek czy kruczek, który w majestacie prawa pozwala ciągnąć pensję w podwójnej wysokości. Tyle że – tak jak człowiek, który resortem kierował całkiem niedawno – mam w nosie taką literę prawa. Jego duch przemawia wyraźnie: tyle płacy, ile pracy. Wynagrodzenie nie przysługuje bowiem za to jedynie, że ktoś jest lekarzem, dziennikarzem czy sędzią.

Chodzi jeszcze o to, by tę pracę wykonywał. Na koniec został mi niesmak niższe - go sortu: estetyczny. Pierwszy paragraf sę dziowskiego zbioru zasad etyki stanowi, że z pełnieniem urzędu sędziego wiążą się ograniczenia. I może ta niechęć do ograniczeń jest w tej historii najważniejsza.