Prace nad unią bankową idą jak po grudzie. Jeśli jednak jutro komisja ekonomiczna europarlamentu, a w środę Rada ustalą wstępne stanowiska w sprawie drugiego filaru Unii, wzrosną szanse na przyjęcie regulacji jeszcze w tej kadencji PE.
Komisja Europejska swoją propozycję przedstawiła jeszcze przed wakacjami. Chce w niej utworzenia nowej instytucji, Rady ds. Restrukturyzacji i Likwidacji, która decydowałaby, czy dany bank będzie ratowany, a także w jaki sposób przeprowadzić ten proces. W zarządzie tej instytucji znajdą się zapewne przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego, Komisji oraz nadzorów krajowych.
Teraz prace nad drugim filarem prowadzone są równolegle w komisji PE i w Radzie. W ubiegłym tygodniu ani PE, ani ministrowie finansów nie osiągnęli porozumienia. Na szczeblu ministerialnym hamulcowym są Niemcy, które w aż trzech zasadniczych punktach mają poważne zastrzeżenia. Pierwszy dotyczy tego, kto ostatecznie (po wskazaniu przez nową instytucję) miałby podejmować decyzję o wszczęciu procedury restrukturyzacji albo likwidacji banku. Komisja chce tę rolę przypisać sobie. Niemcy z kolei, raczej osamotnione, chcą, by takie decyzje podejmowali wspólnie unijni ministrowie.
Kolejna kontrowersja dotyczy finansowania funduszu restrukturyzacyjnego dla upadających banków. KE i europarlament chcą, aby na jeden wspólny fundusz składały się wszystkie europejskie banki. Berlin zaś proponuje, aby fundusze ratunkowe dla banków miały charakter ściśle narodowy. I wreszcie kwestia małych banków: Niemcy – mające rozbudowaną sieć banków regionalnych – chciałyby, by pozostały one pod kontrolą organów narodowych.
Reklama
W PE z kolei brak zgody co do innego punktu – gwarancji dla depozytów. Na razie takimi gwarancjami są objęte oszczędności indywidualnych posiadaczy do 100 tys. euro. Socjaliści chcą, by podwyższyć ten próg i chronić także zasoby małych i średnich firm.
Z polskiego punktu widzenia najważniejszą kwestią są relacje między tzw. państwami goszczącymi a macierzystymi krajami strefy euro. Polska stara się negocjować mechanizm zabezpieczeń dla krajów goszczących, bojąc się w razie ewentualnego krachu banku matki wypompowania pieniędzy z banku córki. Nasze obiekcje wśród europosłów znajdują umiarkowane zrozumienie. Nieco lepiej jest na szczeblu Rady – Polskę popiera m.in. Szwecja.
– Najważniejsza jest stabilność polskiego systemu bankowego i pytanie, czy to bezpieczeństwo zwiększy się w wyniku przystąpienia do unii bankowej. W Polsce udało się zbudować stabilny system z zasobnym funduszem gwarancji depozytów, co w Europie nie jest regułą. Dzisiaj nie deklarujemy przystąpienia do unii bankowej, ale aktywnie uczestniczymy w negocjacjach. Gdy przystąpimy do strefy euro, będzie to już nasz obowiązek i wtedy będzie za późno na negocjowanie – uważa europoseł PO Sławomir Nitras.
Jutro temat wraca do komisji, a w środę na nadzwyczajnym spotkaniu zajmą się nim ministrowie finansów. Jeśli w obu instytucjach uda się wypracować porozumienie, od stycznia zaczną się negocjacje między PE, KE i Radą. Wszyscy chcieliby, aby do ostatecznego głosowania na sesji plenarnej doszło jeszcze w tej kadencji PE.
ikona lupy />
Pieniądze For. Shutterstock / ShutterStock