Rządowy dziennik twierdzi, że to Ameryka wymusiła na władzach Bułgarii wstrzymanie budowy Gazociągu Południowego. Rura biegnąca po dnie Morza Czarnego ma połączyć Rosję z krajami południowej Europy.

O wstrzymaniu budowy gazociągu poinformował wczoraj szef bułgarskiego rządu. Płamen Oreszarski tłumaczył swoją decyzję niezgodnością niektórych procedur inwestycyjnych z prawem Unii Europejskiej.

Tymczasem „Rossijskaja Gazieta” twierdzi, że Sofia nie przejmowała się opiniami Brukseli do czasu, gdy do Bułgarii nie przyjechała grupa amerykańskich senatorów. Rządowy dziennik podkreśla, że wysłannicy Waszyngtonu namawiają Bułgarów do zaprzestania współpracy z firmami i organizacjami zależnymi od Rosji. „Kommiersant” przypomina, że Gazociąg Południowy miał, omijając Ukrainę, zapewnić stabilność dostaw błękitnego paliwa dla odbiorców w krajach Unii Europejskiej.

Jednak w opinii ekspertów gazety, Bruksela i Waszyngton chcą uratować tranzyt przez Ukrainę, jednocześnie przejmując kontrolę nad ukraińskimi firmami. „Kommiersant” podkreśla, że w obecnej sytuacji geopolitycznej Moskwa chce jak najszybciej odciąć się o tranzytu przez Ukrainę, dlatego Gazociąg Południowy w ostateczności może zostać poprowadzony przez Turcję.

Reklama

>>> Czytaj także: Wyspy Kanaryjskie nie chcą ropy naftowej. Sprawa może trafić do sądu

Bułgarski rząd do dymisji

Bułgarska opozycja wzywa rząd do dymisji. Sprawa dotyczy kontrowersji wokół budowy Gazociągu Południowego. Sofia zawiesiła prace nad South Stream. Taką decyzję podjął wczoraj premier Płamen Oreszarski pod naciskiem Komisji Europejskiej. Liczący 3600 kilometrów rurociąg ma przez Morze Czarne połączyć Rosję z Bułgarią, a także z Serbią, Węgrami, Austrią i Słowenią.

Bułgarska publicystka Desi Tanczewa mówi w rozmowie z IAR, że ta inwestycja energetyczna to obecnie główna oś politycznego sporu. - Ten problem z rurą jest wykorzystywany przez byłego premiera i lidera opozycji Bojko Borisowa. Partia GERB wzywa rząd do dymisji. Opozycja zarzuca premierowi Oreszarskiemu popsucie relacji Bruksela - Sofia - tłumaczy publicystka.

Desi Tanczewa przypomina jednak, że pod koniec maja bułgarski parlament odrzucił już raz wniosek centroprawicy o wotum nieufności dla rządu finansisty Płamena Oreszarskiego. Szef rządu jest popierany przez koalicję Bułgarskiej Partii Socjalistycznej i zrzesza turecką mniejszość ruchu.

Rura, która przez Morze Czarne ma połączyć Rosję z krajami Unii Europejskiej, jest jednym ze strategicznych przedsięwzięć w Moskwy w sektorze energetycznym. O wstrzymanie budowy gazociągu zwróciła się do krajów członkowskich Komisja Europejska, sygnalizując, że strona rosyjska nie przestrzega norm obowiązujących w Unii.

Bruksela zgłosiła zastrzeżenia co do procedury wyłonienia inwestora. Chodzi między innymi o rosyjskie konsorcjum Strojtransgaz. Komisja Europejska zgłosiła także zastrzeżenia w związku z zapisami umowy bułgarsko-rosyjskiej, które preferują jako podwykonawców firmy z tych dwóch krajów. Według unijnych ekspertów to sprzeczne z prawem wspólnotowym.

Szef bułgarskiego rządu Płamen Oreszarski poinformował, że budowa gazociągu zostanie wstrzymana do czasu usunięcia wszystkich wad prawnych. Rosyjski koncern Gazprom nie komentuje tych doniesień.

>>> Polecamy: Z absolutnym spokojem czekamy na wyrok chilijskiego sądu - rozmowa z prezesem KGHM