W ramach programu naprawczego zatrudniono konsultanta, który polecił… regularnie myć dość brudne okna, by więcej naturalnego, darmowego światła mogło wpadać przez większość dnia do hali produkcyjnej.
Wydaje się, że często najprostsza recepta jest tą wartą realizacji. Czy jednak w przypadku Poczty Polskiej, która tnie koszty realizując, jak twierdzi, program odejść dobrowolnych, czy po prostu zwalnia, jak przekonują związkowcy, to najprostsze narzędzie jest dobrane optymalnie? Wydaje się, że niekoniecznie.
Owszem problemem narodowego operatora pocztowego, tak jak i narodowych kolei, do niedawna również narodowego przewoźnika lotniczego, są przerosty zatrudnienia. To pamiątka z czasów, gdy w Polsce praca była obowiązkiem, a państwo ją zapewniało. W przypadku Poczty jednak – firmy niezwykle potrzebnej – problem jest znacznie bardziej skomplikowany.
Zarządzający PP, obok redukcji etatów, muszą wymyślić jeszcze inne metody na postawienie firmy na nogi. Bez pomysłu na konkurencyjną walkę o rynek w przyszłości narodowy operator skazany jest na klęskę. A dzisiaj pomysłu tego nie widać.