Kartel naftowy, który dostarcza ponad 40 proc. światowego zapotrzebowania na surowiec, już od dłuższego czasu sygnalizował możliwość obcięcia produkcji w granicach 1-3 mln baryłek. Głównym podwodem jest powstrzymanie gwałtownego spadku cen ropy naftowej na światowych rynkach.

Za drastycznym ograniczeniem wydobycia opowiadały się od początku Wenezuela, Iran i Libia, kraje najbardziej uzależnione od wpływów ze sprzedaży ropy. Kluczowi producenci z Zatoki Perskiej, którzy zadowalają się relatywnie niższą cen surowca, bardziej się obawiali dalszego spadku popytu w wśród odbiorców. Byli zwolennikami umiarkowanej redukcji.

Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia krajów OPEC w Wiedniu ropa Brent na paliwowej giełdzie w Londynie wynosiła 64,92-64,94 dol. za baryłkę. W kontraktach natychmiastowych surowiec był jeszcze tańszy – handlowano nim po 63,04 dol. za baryłkę.

W Nowym Jorku ropa staniała o ponad 7 proc. po piątkowej decyzji OPEC. "Rynek spodziewał się obniżki o 1 mln do 1,5 mln baryłek dziennie i to dostał" - mówi Mike Wittner, ekonomista Societe Generale SA. "To cięcie już zostało zdyskontowane" - dodaje.

Reklama

Baryłka lekkiej ropy WTI na NYMEX tanieje teraz o 4,79 dol., czyli 7,1 proc. do 63,05 dolarów. Rok do roku ceny ropy są obecnie niższe o 27 proc., a w tym tygodniu spadły już o 11 proc.



T.B., Reuters, PAP