Jak podkreśla, „natomiast oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, dzisiaj produkowanie na Ukrainie to jest duże wyzwanie. To jest praca w warunkach stresu ludzi, w warunkach egzystencjalnych problemów”. „Pracownicy mogą być powołani do wojska” – dodaje Dziekoński.

Wyzwaniem okazała się również dostawa surowców, ponieważ niektóre z nich pochodzą ze wschodniej Ukrainy. „Część komponentów wozimy na przykład z Polski do tych zakładów, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie osiągnąć pełnej wydajności” – wyjaśnia wiceprezes zarządu FAKRO.

Poziom produkcji „trochę się zmniejszył”. Wpływa na to m.in. godzina policyjna. „Robimy wszystko, żeby te zakłady pracowały, żeby też dostarczały produkt krajowy i wartość dodaną, żeby grupa też z nich korzystała w jakimś większym stopniu” – mówi Paweł Dziekoński.

„Jesteśmy wygrani w tej całej sytuacji, uwzględniając ten negatywny kontekst, udało nam się zrobić bardzo wiele wspólnie z naszymi ukraińskimi kolegami i robimy wszystko, żeby te zakłady pracowały jak najbardziej płynnie” – tłumaczy wiceprezes zarządu FAKRO.

Reklama

Więcej w materiale wideo.