Firma Markit podała w czwartek, że wskaźnik PMI dla sektora przemysłowego wzrósł w marcu z 53,4 do 54,3 pkt.

Buchholtz zauważyła, że chociaż wskaźnik jest wyraźnie powyżej neutralnego progu 50 pkt i rośnie, co jest powodem do zadowolenia, to warto nadać tym danym odpowiedni kontekst.

"Przede wszystkim, po flashu PMI dla Niemiec z rekordowym 66,6 pkt można było spodziewać się, że nasze przetwórstwo bardziej skorzysta z rozkręcającego się niemieckiego przemysłu i poprawiającego się stanu usług. Tymczasem w marcu ten efekt jest widoczny (...), chociaż oczekiwalibyśmy jego większej skali. Być może zobaczymy go w kwietniu, bo nie tylko Niemcy, ale również Francja i peryferia strefy euro notują zbliżony trend wzrostowy" - tłumaczyła.

Reklama

Zdaniem Buchholtz, większym problemem się ograniczenia podażowe. Zwróciła uwagę, że surowce i materiały nie zawsze trafiają na czas, a trzecia fala pandemii nie oszczędza pracowników - zarówno z powodów zdrowotnych, jak i opieki nad dziećmi i nawet wzrost zatrudnienia nie jest w stanie tego zrekompensować. "W efekcie, duży pozytywny wkład we wzrost PMI mają zaległości, które właściwie powinny być traktowane jako zjawisko negatywne. Konsekwencją zaległości jest sięganie po wyroby gotowe" - przekazała.

W jej ocenie, skutkiem ubocznym ograniczeń podażowych przy rosnącym popycie jest także wzrost cen. Jak wskazała, dotyczy materiałów (tu należy dodać również wysokie koszty transportu oraz bardzo słabego złotego), ale w konsekwencji również produktów.

"Okresy wysokiego popytu to oczywisty moment na podnoszenie marż, które w ciągu ostatniego roku zostały bardzo okrojone. Marże budują poduszkę finansową na wypadek dalszych wzrostów cen surowców, wzrost kosztów pracy czy negatywny scenariusz pandemiczny wynikający np. z pojawienia się odpornego i zakaźnego szczepu koronawirusa. Ten ostatni czynnik skutecznie studzi optymizm menedżerów logistyki"- napisała ekonomistka. (PAP)

autor: Aneta Oksiuta