Niestety, treści tej regulacji są niepokojące. Powinny stanowić element kampanii wyborczej do parlamentu i europarlamentu. Tak daleko idące zmiany muszą być poddane pod osąd obywateli. Gdyby coś poszło nie tak, może przecież zajść ryzyko destabilizacji systemu finansowego. Czy zmiany tej rangi nie powinny się stać również elementem debaty o przyjęciu waluty euro w Polsce? O ile samo euro ma zalety, o tyle wprowadzenie cyfrowego wyłomu zmienia postać rzeczy.

Zacznijmy od tego, że pogodzenie samej idei „decentralizacji płatności” oraz „banku centralnego” (z definicji zcentralizowanego) to absurd. Na fali entuzjazmu w związku z kryptowalutami w rodzaju bitcoin niektóre kraje uznały, że warto mieć własne. Ogromne wahania wartości bitcoina to znany problem. Celem propozycji UE ma być uregulowanie takich płatności i ich „ucywilizowanie”. Miałby być to osobny instrument płatności, ściśle zespolony z euro. Przyjmowanie płatności cyfrowych miałoby być obowiązkowe. Waluta euro miałaby być przechowywana w cyfrowych portfelach, tzw. europejskim portfelu cyfrowej tożsamości.

System miałby „chronić prywatność”, ale w proponowanej regulacji realizowane jest to poprzez zaklinanie rzeczywistości i „machanie rękoma. Nie jest prawdą, że tzw. transakcje offline (bez dostępu do internetu) byłyby odpowiednikiem gotówki. To zagrywka PR-owska mająca zmniejszyć obawy o śledzenie życia użytkowników. Gdy płacimy w sklepie gotówką, nie zostaje po tym ślad. Kupujesz sok, wafelek, a może leki? Nikt nie może takich danych przetwarzać, analizować, w przyszłości odczytać. Z cyfrowym euro dostawcy usług płatniczych przy płatnościach mieliby logować takie dane jak: kwoty (wydanych pieniędzy), identyfikator terminala płatności, data i godzina transakcji, a także numery rachunków użytych w płatnościach. Na żądanie informacje będą udostępniane uprawnionym organom. Nie jest to więc rozwiązanie anonimowe na równi z gotówką. To w ogóle jest trudne, bo mało która kryptowaluta gwarantuje prywatność.

Cały artykuł przeczytasz w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.

Reklama
* Dr Łukasz Olejnik, niezależny badacz i konsultant cyberbezpieczeństwa, fellow Genewskiej Akademii Międzynarodowego Prawa Humanitarnego i Praw Człowieka, były doradca ds. cyberwojny w Międzynarodowym Komitecie Czerwonego Krzyża w Genewie, autor książki „Filozofia cyberbezpieczeństwa”