Placówki ZUS przeżyły dziś szturm wcześniejszych emerytów, przyszło ich dwa razy więcej niż do tej pory - wynika z informacji Zakładu.

W całym kraju stanowiska emerytalno-rentowe odwiedziło 64 tys. emerytów. Od pierwszego września można składać wniosek o ustalenie emerytury dla osób korzystających na obniżeniu wieku emerytalnego. Swoje uprawnienia zyskują od pierwszego października, od kiedy wchodzą przepisy obniżające wiek emerytalny dla kobiet do 60 lat a dla mężczyzn do 65 lat.

Najważniejsza liczba to złożone wnioski - było ich 34 497, z czego 23 499 to wnioski osób, które po raz pierwszy wystąpiły o ustalenia świadczenia. Do tego dochodzi ponad 2 tys. wniosków o przeliczenie świadczenia. Mogą one dotyczyć osób, które pobierają już obecnie jakieś świadczenie np. emeryturę pomostową. Do rozpatrzenia pozostało 9 tys wniosków. Dla porównania we wrześniu zeszłego roku dziennie było składanych w ZUS 3 tys. wniosków.

Jeśli wszystkie złożone dziś po raz pierwszy wnioski zostały złożone przez osoby, które uprawnienia emerytalne nabywają 1 października, oznacza to, że wystąpiło o nią 7 proc. spośród 330 tys. uprawnionych. W przypadku, gdy takie tempo składania wniosków zostanie utrzymane, to w ciągu dwóch-trzech tygodni swoje dokumenty złożą wszyscy uprawnieni.

Wzrost o 90 proc.

Reklama

Z informacji uzyskanych w ZUS wynika, że w zeszłym roku przeciętnie stanowiska emerytalno-rentowe odwiedzało 28 tys. osób dziennie, zaś w zeszłym tygodniu było to 34 tys. osób dziennie. Oznacza to wzrost o 90 proc. w porównaniu z zeszłym tygodniem.

Zakład jest zadowolony z tego, jak minął pierwszy dzień składania wniosków. - Najlepszą ocena jest zadowolony klient, jeśli w większości przypadków sale obsługi zostały zamknięte o czasie i wszyscy zostali obsłużeni oznacza, że ZUS sobie poradził z napływem klientów. To świadczy o profesjonalnym przygotowaniu do tej operacji - mówi rzecznik Zakładu Wojciech Andrusiewicz.

W niektórych przypadkach potencjalni emeryci czekali dziś pod oddziałami od piątej rano, wiele placówek otwierano wcześniej. Przeciętnie ubezpieczony czekał na rozmowę o załatwieniu swojej sprawy około kwadransa, choć w trakcie dnia, gdy zwiększyła się liczba interesantów, w kilku placówkach czas obsługi wydłużył się do ponad dwóch godzin. Tak było w Krakowie, Opolu czy Gdańsku.

>>> Czytaj też: Uchodźca nie ukradnie ci pracy. Zachód cierpi na rasizm kulturowy ukryty w statystykach