Jak tłumaczy Aleksander Śniegocki z Instytut Reform, głównym wyzwaniem przy finansowaniu elektrowni jądrowych jest duża skala inwestycji w poszczególne bloki, połączona z niepewnością co do możliwych opóźnień w budowie oraz ze zmianami cen na rynku energii. Przekłada się to, jak mówi, na wysoki koszt pozyskania kapitału, który prowadzi do skokowego wzrostu jednostkowych kosztów pozyskania energii w cyklu życia elektrowni.
– Przy obecnym kursie złotego cały program jądrowy, zakładany w Polityce Energetycznej Polski 2040 (od 6 do 9 GW), będzie kosztował od ok. 150 do ok. 200 mld zł – szacuje Śniegocki. I zwraca uwagę, że „zapewnienie taniego – a przynajmniej niedrogiego – finansowania jest kluczowe dla konkurencyjności tej technologii”. Jak dodaje, istnieje wiele rozwiązań, które pozwalają na osiągnięcie tego celu.
– Zapewnienie stabilnych przychodów jest możliwe poprzez zawarcie kontraktu zakładającego z góry znaną cenę sprzedaży energii przez elektrownię. Gdy cena energii na rynku jest niższa niż ustalona w kontrakcie, państwo dopłaca różnicę producentowi energii – i na odwrót, gdy cena rynkowa jest wyższa. Koszty i korzyści funkcjonowania kontraktu są przerzucane na odbiorców energii w rachunkach za energię, jest on więc neutralny dla budżetu państwa – wymienia.
Przypomina, że takie rozwiązanie stosuje np. Wielka Brytania, a w przypadku OZE jest to standardowy mechanizm w wielu państwach Unii Europejskiej, w tym u nas.
Reklama
Kolejny sposób finansowania, wskazany przez Śniegockiego, to model spółdzielczy, w którym w finansowanie elektrowni angażują się duzi odbiorcy energii elektrycznej, zainteresowani zagwarantowaniem sobie dostaw prądu po przewidywalnej cenie. – Taki model działa np. w Finlandii – zauważa.
Dużym ułatwieniem, jak zaznacza prezes Instytutu Reform, jest również zaangażowanie finansowe dostawcy technologii jądrowej. – Takie też jest zresztą założenie Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ): Skarb Państwa ma utrzymać co najmniej 51 proc. udziałów w spółce jądrowej, reszta może być objęta przez współinwestora – przypomina.
Jak dodaje, dostawców technologii wspierają tu tanie kredyty eksportowe udzielane przez państwowe instytucje finansowe z ich krajów. Ostatnio, wskazuje, deklaracje o gotowości współfinansowania polskiego programu jądrowego padły ze strony Koreańczyków, a wcześniej – Francuzów.
Bruce Hong, wiceprezes koreańskiego KHNP ds. projektów na Europę Środkowo-Wschodnią, w odpowiedzi dla DGP wskazuje, że polski rząd ogłosił, iż poszukuje dostawcy technologii, który będzie w stanie sfinansować 49 proc. projektu. Jak zapewnia, „KHNP zamierza spełnić ten wymóg”.
– Większość finansowania na pokrycie koreańskich udziałów w wysokości 49 proc. będzie miała charakter inwestycji kapitałowych KHNP oraz finansowania dłużnego koreańskich państwowych instytucji finansowych, w tym tzw. agencji kredytów eksportowych (ECA) – opisuje. Jak dodaje, jeśli KHNP zostanie wybrane jako główny wykonawca polskiej elektrowni jądrowej, różne banki komercyjne również zapewnią dodatkowe wsparcie kredytowe.