"Patrzymy pewnie w przyszłość" - powiedział Czyżow w wywiadzie dla agencji TASS mówiąc o perspektywach projektu.

Dyplomata zauważył, że "wszystkie sankcje wobec Nord Stream 2 dotyczą jego budowy, a nie eksploatacji". Stany Zjednoczone zaś - jego zdaniem - "wyraźnie się spóźniły" z restrykcjami mającymi przeszkodzić w budowie gazociągu.

"W najbliższym czasie rury zostaną połączone, a po certyfikowaniu (gazociągu) kwestia powinna być zamknięta. Jeśli chodzi o biznes europejski, to zainteresowane firmy energetyczne już przekazały pieniądze na projekt" - argumentował Czyżow.

Reklama

Sankcje amerykańskie dotyczą statków zaangażowanych w budowę Nod Stream 2 na głębokości poniżej 100 stóp, jak również podmiotów czy osób świadczących usługi na rzecz tych jednostek. Do ukończenia rosyjsko-niemieckiego gazociągu niezbędne jest ułożenie części rurociągu w wodach duńskich. Według mediów prace te mają się rozpocząć w połowie stycznia 2021 roku. Będzie je prowadził statek Fortuna. Jego właścicielem jest obecnie rosyjskie mikroprzedsiębiorstwo zatrudniające jedną osobę.

Wydać certyfikat dla Nord Stream 2 może norweskie towarzystwo klasyfikacyjne DNV GL (Det Norske Veritas). W listopadzie zadecydowało ono, że wobec zagrożenia sankcjami amerykańskimi nie będzie świadczyć usług na rzecz statków zaangażowanych w projekt. Nie zrezygnowało jednak z certyfikowania systemu rurociągowego Nord Stream 2.

Poza rosyjskim Gazpromem w finansowaniu budowy Nord Stream 2 uczestniczy pięć zachodnich spółek energetycznych - niemieckie Uniper i Wintershall DEA, austriacka OMV, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell. Polski UOKiK nałożył 6 października kary na te firmy, w tym 29 mld zł - na Gazprom i ponad 234 mln zł na pięć pozostałych spółek. Gazprom odwołuje się w tej sprawie do polskiego Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.