Z danych pochodzących z portalu Our World in Data wynika, że odsetek globalnej populacji żyjącej w krajach, w których panuje liberalna lub wyborcza demokracja, spadł od 2000 do 2021 roku z 54 do zaledwie 29 proc. Tak drastyczny spadek obala właściwie ostatecznie popularną w pewnym momencie w zachodniej przestrzeni publicznej tezę o „końcu historii”, której autorem jest politolog Francis Fukuyama. Przekonywał on około dwie dekady temu, że liberalna demokracja jest niezagrożonym ustrojem politycznym, który w długiej perspektywie musi zdominować niemalże cały świat.
Poniższy wykres pokazuje nam, że doświadczamy obecnie największego kryzysu demokracji od 1900 roku (jeżeli zdefiniujemy go jako głębię spadku odsetka ludzi żyjących w demokracjach). Kiedy mieliśmy do czynienia z poprzednimi dużymi kryzysami? To lata 20-te i 30-te oraz końcówka lat 70-tych poprzedniego stulecia. Nasuwa to hipotezę, że erozja demokracji była jednym z głównych motorów geopolitycznej zawieruchy, która doprowadziła do drugiej wojny światowej.
Obecny alarmujący spadek to w dużej mierze zakwalifikowanie Indii jako „częściowo wolnej demokracji” czy „wyborczej autokracji” po wyborach z 2019 roku.