Chociaż inflacja w Polsce nadal jest względnie umiarkowana, to zaczyna odczuwalnie ciążyć gospodarstwom domowym. Wzrost płac nadal jest o kilka punktów procentowych większy niż cen, jednak nie każdy należy do grona szczęśliwców, którzy dostali podwyżkę. Oczywiście obecna inflacja jest w głównej mierze efektem procesów globalnych, na które rząd i bank centralny nie mają większego wpływu. Postpandemiczne bariery podażowe i wzrost cen paliw dotykają wszystkich. W Stanach Zjednoczonych, których dolar jest walutą rezerwową świata, wzrost cen jest porównywalny z polskim. Zaserwowana nam przez Radę Polityki Pieniężnej podwyżka stóp procentowych wpłynie więc na sytuację co najwyżej minimalnie, a i to nie od razu. Władza ma jednak na podorędziu o wiele skuteczniejsze narzędzie ograniczające skutki globalnej inflacji – może obniżyć podatki pośrednie, które obciążają ceny kluczowych dóbr i usług. Z „tymczasowo” podwyższonym jeszcze w czasach poprzedniej koalicji VAT-em na czele. Tak się złożyło, że akurat tę spuściznę rządów PO-PSL obecnie rządzący przyjęli jak swoją.