Spełniają się wcześniejsze zapowiedzi przedstawicieli białoruskiej opozycji, że zamknięcie przejść granicznych z Białorusią najbardziej zaboli reżim Łukaszenki. Kurczący się handel i związane z tym chińskie naciski powodują, że ze strony obozu władzy zaczynają padać dziwne propozycje.
Spada liczba migrantów na białoruskiej granicy
Jedna z nich pojawiła się w reakcji na wywiad, jakiego minister Tomasz Siemoniak udzielił Radu Zet. Pytany był na antenie o obecną sytuację na polsko-białoruskiej granicy oraz o relacje między naszymi krajami. W ocenie ministra widać, że znacznie spadła liczba migrantów, jakich nasyłają na Polskę ludzie Łukaszenki, ale wyraźnie dał do zrozumienia, że to za mało, aby myśleć o odwilży między naszymi krajami.
- To jest kwestia uwięzionego Andrzeja Poczobuta i oczekiwanie ze strony polskiej jest jasne. Jak i również kwestia współpracy ze strony białoruskiej, jeśli chodzi o znalezienie mordercy polskiego żołnierza, który po prostu oddalił się na stronę białoruską. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Tutaj liczymy na współpracę. Do tego cały zestaw spraw związany z przejściami granicznymi, z relacjami gospodarczymi Polska-Unia Europejska-Białoruś, więc tych spraw na stole jest dużo – powiedział minister Siemoniak.
Wyjaśnił również, że na razie nie można mówić o planach zamknięcia wszystkich przejść granicznych, gdyż Polska musi dbać też o własne interesy. I jak się okazuje, słowa Siemoniaka nie pozostały niezauważone po białoruskiej stronie, a w roli harcownika, mającego nawiązać kontakty między naszymi krajami wystąpił Jurij Woskriesienski. A to postać w Polsce dość dobrze znana.
Białoruś zaprasza Sikorskiego do kolonii karnej
Woskriesienski to były białoruski opozycjonista, jeszcze w 2020 roku protestujący przeciwko sfałszowaniu przez Łukaszenkę wyborów, który zmienił front, gdy trafił do białoruskiego więzienia. Wypłynął znów w Polsce w 2021 roku w trakcie Forum Ekonomicznego w Karpaczu, gdzie przez nikogo nieniepokojony pojawił się w roli obserwatora, spotykał się z polskimi politykami i to w chwili, gdy Polska zaostrzała swoje relacje z Białorusią. Dostać do naszego kraju miał się podobną drogą, jak rosyjski szpieg, Pablo Gonzales – przez Hiszpanię.
Teraz Woskriesienski próbuje grać rolę rozjemcy i występując w programie propagandowym białoruskiej telewizji, odpowiadając na słowa polskiego ministra, złożył szefowi naszej dyplomacji, ministrowi Radosławowi Sikorskiemu niecodzienną propozycję.
- Oferta jest otwarta. Minister spraw zagranicznych Polski Sikorski może wsiąść do samochodu, przyjechać i odebrać Poczobuta. Jestem gotowy spotkać się z Sikorskim na granicy. Każdy, kto śledzi moją działalność polityczną, wie, że podtrzymuję każde słowo. Razem pojedziemy do kolonii Nowopołock, odbierzemy Poczobuta – i zobaczymy, jak otworzy dodatkowy punkt kontrolny na granicy. Z naszej strony nie ma przeszkód. Przyjdź i odbierz – zaapelował do Radosława Sikorskiego.
A choć wypowiedź tę można potraktować jako ironiczną, to podobne sygnały o tym, że Białoruś mięknie, padają też z ust innych polityków. O gotowości do dialogu mówił między innymi szef białoruskiego MSZ, Maksym Ryżenkow. Po polskiej stronie tego typu sygnały traktowane są raczej jako zasłona dymna i próba wprowadzenia Polski w błąd, a MSZ najpierw oczekuje spełnienia przez stronę białoruską stawianych żądań.