W jakim momencie pandemii jesteśmy dzisiaj?
Dr Sergio Brusin: Nadal w pierwszej fali. Globalnie liczba przypadków ciągle rośnie. Tak jest w Ameryce, w niektórych częściach Afryki. W Europie to wygląda trochę inaczej, choć i tu sytuacja jest niepokojąca – po bardzo dużej fali nowych zachorowań wiosną i wczesnym latem w lipcu nastąpił spory spadek. Teraz niestety znów liczba przypadków w wielu krajach europejskich rośnie.
Dlaczego tak jest?
Prawdopodobnie dlatego, że wiele państw poluzowało ograniczenia wprowadzane podczas lockdownów. I nie jest to zaskoczenie – ostrzegaliśmy już na początku lipca, że wraz ze złagodzeniem środków zapobiegawczych będziemy świadkami ponownego wzrostu dziennych przypadków wykrywanej choroby.
Reklama
Wrzesień to początek roku szkolnego. Otwierać szkoły?
Ich zamknięcie nie poprawi w zasadniczy sposób sytuacji epidemicznej. Szkoły były już otwierane w niektórych państwach przed wakacjami i nie zaobserwowaliśmy, żeby stały ogniskami czy też miejscem rozprzestrzeniania się choroby. Najważniejsze jest, żeby przestrzegać środków ostrożności.
Jak to może wyglądać w szkołach?
Uczniowie nie mogą siedzieć obok siebie – ta odległość między dziećmi musi wynosić co najmniej metr, najlepiej dwa, muszą często myć ręce. I powinny nosić maseczki. W młodszych klasach twarz powinien chronić nauczyciel, ale od gimnazjum – czyli dzieci starszych – proponowalibyśmy maseczki także dla wszystkich dzieci, jeśli klasy nie są wystarczająco duże, by trzymać dystans od siebie.
W jakim wieku jest granica czasowa?
Dzieci poniżej 14 lat jest trudno poprosić o noszenie maski cały dzień w szkole. To nie jest najrozsądniejsza rzecz, jaką można zrobić. Trzeba też nauczyć uczniów, jak myć ręce i jak się zachowywać bezpiecznie. Istotna jest po prostu bardzo dobra organizacja. Ale ważne jest, żeby – szczególnie najmłodsi – wrócili do szkoły.
Badanie przeprowadzone przez skandynawskich naukowców, które porównało sytuację w Szwecji i Finlandii – pokazało, że choć Szwecja nie wdrożyła żadnego lockdownu szkół dla dzieci poniżej 16. roku życia, a Finlandia wdrożyła jeden, czy dwa miesiące lockdownu, to nie było za bardzo różnicy we wzroście liczby przypadków. Czy możemy zatem powiedzieć, że szkoły są bezpieczne dla dzieci i dla ich środowiska?
Nic nie jest bezpieczne. Patrząc na różne badania, włączając to wspomniane, mówimy, że otwarcie szkół nie jest głównym motorem epidemii. I tylko tyle. Ale, jak mówiłem, dla młodszych dzieci jest to ważna kwestia, powrót do tradycyjnej edukacji.
A dla nauczycieli? W Polsce jest wielu pedagogów w wieku emerytalnym, dzieci lepiej przechodzą chorobę, ale dla nich to ryzyko.
To prawda, że dzieci przenoszą wirusa. Choć wygląda na to, że słabiej niż dorośli, ale jednak zarażają. Dlatego radzimy, żeby nauczyciele stosowali środki ochronne – jeszcze raz powiem – nosili maseczki i trzymali się z dala od uczniów, to znaczy zachowywali fizyczny dystans. Jeśli będą stosować te wszystkie środki, wtedy ryzyko dla nauczyciela nie będzie wyższe niż każdego innego pracownika przebywającego w zamkniętym środowisku.
Czy są jakieś konkretne wytyczne ECDC? Np. w Danii podzielono klasy na grupy, więc dzieci się nie mieszały między sobą. Ale teraz władze mówią, że nie będzie żadnych baniek. Czy jest jakieś absolutne minimum, które możemy zagwarantować, żeby otwarcie szkół było bezpieczne?
Opublikowaliśmy dokumenty z rekomendacjami dla szkół. Ale musicie wziąć pod uwagę, że nie znamy lokalnych uwarunkowań poszczególnych placówek – od budowy po strukturę zatrudnienia czy wielkość klas.
Co jeżeli klasa ma 30 uczniów? Da się bez podziału utrzymać dystans?
To prosta kalkulacja: jeśli ktoś chce umieścić 30 uczniów 2 metry od siebie, to musiałby je usadzić raczej w sali gimnastycznej, a nie w klasie.
Właśnie dlatego nie możemy powiedzieć: „Musicie zrobić to, to i to, i nic innego”. To zależy od posiadanych udogodnień, od tego, gdzie kto mieszka. Np. w południowej Europie można mieć otwarte okna nawet zimą, w Polsce już nie. Decyzje muszą być podejmowane lokalnie.
Cały czas mówimy o ograniczeniach i fizycznej prewencji. Jednak prace nad szczepionkami trwają. Czy szczepionka na koronawirusa będzie dostępna w I kwartale przyszłego roku?
Prawdopodobne jest, że szczepionka będzie dopuszczona do użytku w tym okresie. Realnie jest możliwe, że firmy będą mieć szczepionkę mniej więcej na początku przyszłego roku. Wyzwaniem jest to, czy będzie działać. No i produkcja odpowiedniej liczby. Jeśli chcemy zaszczepić wystarczającą liczbę osób, będziemy musieli wyprodukować miliony dawek. A to się nie dzieje z dnia na dzień. Nawet jeśli szczepionka będzie posiadała zgodę na dopuszczenie do obrotu powiedzmy w marcu, to nie będzie to równoznaczne, że w tym samym czasie będziemy mieli na stole 500 mln dawek, których potrzebujemy w Europie.
Jak rozwiązać ten problem? Kto ma dostać pierwszy przy ograniczonych zasobach?
Jest to niewykonalne, by zaszczepić 500 mln ludzi w tym samym czasie. Więc dostępność będzie uzależniona od cyklu produkcyjnego. Szczepienia należałoby zacząć od osób z grup ryzyka, ale i pracowników, których zawód wymaga ciągłego kontaktu z ludźmi. Należałoby stworzyć listę takich grup, które mają priorytet.
Tym bardziej że kolejnym kłopotem jest także dystrybucja: nie będzie można zaszczepić 35 mln ludzi w Polsce w ciągu tygodnia, to fizycznie nie do wykonania. Muszą powstać wytyczne: kto pierwszy i jak ma wyglądać taki kalendarz szczepień.
Kto ma być zatem pierwszy?
Tak jak wspominałem: osoby, dla których ta choroba jest bardzo niebezpieczna, ale i te, które pracują z ludźmi. W pierwszej znajdują się osoby starsze i wszyscy z chorobami przewlekłymi. W drugiej m.in. pracownicy służby zdrowia, strażacy, policja, wszyscy ci ludzie, którzy wykonują prace, które służą innym.
Dlaczego w Europie Środkowej wirus nie jest aż tak agresywny, jak w reszcie Europy?
Myślę, że nie ma to nic wspólnego z medycznymi przyczynami. Głównie dlatego, że wirus przybył tu później. W Hiszpanii, Włoszech i Francji wirus się pojawił bardzo wcześnie i zaatakował populację z grup ryzyka. Reszta Europy miała czas się chociaż trochę przygotować: choćby chroniąc właśnie te grupy. Nasza teoria jest taka, że podjęte działania złagodziły przebieg pandemii.
Czy jest jakieś państwo, które powzięło najlepsze środki zapobiegawcze i mogłoby służyć przykładem?
Dobrze państwo wiedzą, że ECDC nie może komentować działań konkretnych państw, ale patrząc na sytuację w świecie, państwa, które szybko wprowadziły różne ograniczenia, są w lepszej pozycji niż reszta. Proszę spojrzeć na Południową Koreę, Japonię, Nową Zelandię. Na razie u nich druga fala jest łagodna, a to dlatego, że bardzo wcześniej wprowadziły różne ograniczenia.
Czy wierzy pan, że kolejnego lata, kolejnej zimy pandemia się skończy? Albo inaczej: kiedy ta pandemia się skończy?
To zależy od dwóch rzeczy. Skutecznych szczepionek i wiedzy na temat odporności komórkowej. Ale prawda jest taka, że ludzie muszą być gotowi, że jeżeli te dwie rzeczy nie zadziałają, na to, że będą się musieli przyzwyczaić do nadzwyczajnych środków ostrożności. Tych, o których wspomniałem: dystans, maseczki, mycie rąk.
Czeka nas kolejny lockdown?
Lockdown nie jest możliwy do utrzymania ze społecznego punktu widzenia. Owszem, medycznie to jest skuteczny sposób, ale nikt tego długo nie wytrzyma. Nie można tego robić przez lata, społeczeństwo rozpoczęłoby rewolucję. Nie wydaje mi się też, żeby na tym etapie była potrzeba ostrego lockdownu. Oprócz zasad sanitarnych, warto testować i śledzić kontakty (trasę wirusa). Wtedy epidemię będzie można utrzymać pod kontrolą, bez potrzeby zamykania ludzi w domach.
A co z takimi rzeczami – jak różne masowe imprezy? W Polsce wiele ognisk pojawia się na weselach.
Masowe zgromadzenia są niebezpieczne. Właśnie wesela, mecze piłki nożnej, zgromadzenia kościelne, duże demonstracje, gdzie ludzie są blisko siebie i jest ich tam dużo: setki, jeśli nie tysiące ludzi – są groźne z punktu widzenia epidemicznego. Trzeba mieć jasność, że nawet noszenie masek, jeśli pocierasz się ramionami, nie pomoże.
Jaką lekcję wynieśliśmy z tej pandemii? I co powinniśmy zrobić, żeby być gotowym na kolejną? Bo będzie nieunikniona, prawda?
Prawda – na pewno będzie kolejna i musimy być przygotowani. Jest taka teoria czarnego łabędzia, że od czasu do czasu pojawia się coś takiego, czego nie dało się przewidzieć. I COVID-19 nie jest takim czarnym łabędziem. Widzieliśmy, że nadchodzi, mieliśmy pewne symptomy, ostrzeżenia już od 2016 r. To jest całkowicie biały łabędź. Ale i tak nie byliśmy przygotowani. I faktycznie nie możemy dać się tak zaskoczyć następnej epidemii. Musimy postawić na dobry wywiad ostrzegający przed zbliżającą się chorobą, musimy mieć zgromadzone odpowiednie zapasy sprzętu i podejmować o wiele szybciej decyzje oraz wprowadzić skuteczną koordynacje działań na poziomie międzynarodowym. Tak aby sprawnie działała wymiana informacji epidemiologicznej na poziomie globalnym, w szybki sposób. To może nam pomóc w walce z następną pandemią. ©℗
Rozmawiali Klara Klinger, Jakub Kapiszewski