Na koncertach w specjalnie zbudowanej ABBA Arenie w Londynie słynne przeboje zaśpiewają „ABBAtary”, czyli cyfrowe wcielenia szwedzkich muzyków
Najpierw wyznanie osobiste. Kiedy 11 grudnia 1982 r. ABBA po raz ostatni zaprezentowała się publicznie podczas telewizyjnego talk-show „The Late, Late Break fast Show” w Sztokholmie, miałem niecałe siedem miesięcy. Być może miłość do muzyki popowego kwartetu ze Szwecji wyssałem z mlekiem matki… Nie mogło być inaczej, skoro rodzice swoją znajomość zawdzięczają ABBIE i ugruntowywali ją na dyskotekowym parkiecie, namiętnie tańcząc przy „Super Trouper”. To piosenka o szukaniu osobistego szczęścia w tłumie ludzi mimo oślepiających świateł scenicznych (Super Trouper to nazwa reflektorów koncertowych), które widzi gwiazda piosenki po wyjściu na estradę, ale mimo admiracji tłumu czuje się samotna. Czyli to w gruncie rzeczy utwór o miłości, jakich wiele w repertuarze ABBY - w sam raz na pierwszą randkę i kolejne romantyczne spotkania.
„Super Trouper” dało tytuł siódmemu albumowi mieszanej grupy wokalnej, który ujrzał światło dzienne pod koniec 1980 r. Jeden z wielu największych przebojów, były też przecież „Waterloo”, „Mamma Mia”, „Dancing Queen”, „Knowing Me, Knowing You” czy „Thank You for the Music”.

Treść całego artykułu można przeczytać w środowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.

Reklama