Paneliści byli zgodni, że pandemia ujawniła słabości systemu i naraziła na utratę zdrowia pacjentów z chorobami kardiologicznymi. – System był nakierowany na leczenie COVID-19, zaś pacjenci z innymi schorzeniami często nie zgłaszali się do lekarza. Obecnie wszyscy koncentrujemy siły i środki na nadrobieniu długu zdrowotnego i – przyznawała podczas panelu Agnieszka Pietraszewska-Macheta, p.o. dyrektor Zachodniopomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ.

Fatalne skutki pandemii

Profesor Maciej Banach, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego i sekretarz generalny Europejskiego Towarzystwa Miażdżycowego, podkreślał, że system nie był przygotowany na zderzenie się dwóch pandemii: koronawirusa i sercowo-naczyniowej, przy czym kłopot polega na tym, że choroby kardiologiczne należą do głównych zabójców. – W efekcie mieliśmy spadek w rozpoznawalności chorób sercowo-naczyniowych, łącznie z diagnostyką w nadciśnieniu tętniczym, cukrzycy, zaburzeniach lipidowych. Teraz trafiają do nas tak zaawansowane przypadki, z jakimi nie mieliśmy do czynienia od wielu lat – mówił prof. Banach. Podkreślał, że widoczny jest 50-proc. spadek liczby angioplastyk, który przełożył się na zwiększenie zgonów z powodów sercowo-naczyniowych. Podobną ocenę sytuacji przedstawił prof. Adam Witkowski, szef Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. – Pacjenci kardiologiczni wyszli z pandemii mocno poturbowani. Mamy 17-proc. wzrost zgonów z powodów kardiologicznych. Podczas pandemii zredukowano procedury ratowania pacjentów po zawale, spadek wynosił 40 proc. – mówił prof. Witkowski. Tymczasem leczenie interwencyjne zawału jest obarczone śmiertelnością 5 proc., a brak leczenie to 40 proc. ryzyka zgonu. – Część osób mogła zostać uratowana, ale zmarła, a część zasili rzesze chorych z niewydolnością serca, których mamy w Polsce ponad 1,2 mln, dla których nadal nie ma dobrego modelu opieki – dodawał prof. Witkowski.

Dobre programy, słabe efekty

Reklama

Zdaniem ekspertów, problemem jest nie tylko pandemia, ale brak jednolitego systemu. Zgodnie przyznawali, że istnieje już wiele różnych programów, które są dobrze zaprojektowane, ale nie są wykorzystywane w takim zakresie, w jakim mogłyby być. Przykładem jest Ogólnopolski Program OZW realizowanym od wielu lat w sieci pracowni kardiologii interwencyjnej 24/7 i program opieki koordynowanej nad pacjentami po przebytym zawale serca, czyli KOS-Zawał. – Zabrakło konsekwencji w działaniu. Mam wrażenie, że po sukcesie leczenia zawałów w Polsce zabrakło drugiego kroku, aby dalej wprowadzać skuteczne leczenie sercowo naczyniowe. A także włączyć do tego m.in. na profilaktykę – przyznawał poseł Tomasz Latos, szef sejmowej Komisji Sejmowej. Zaś senator Beata Małecka-Libera podkreślała, że choroby układu krążenia są największym zabójcą. – Żeby to wyeliminować – musimy mieć dobrze poukładane programy opieki, oferujące kompleksową opiekę. Gdyby to działało nie byłoby takiej katastrofy zgonach – mówiła szefowa senackiej komisji zdrowia. Jej zdaniem zapisy w narodowym Programie Zdrowia miały przynieść efekty w postaci prewencji, a więc i poprawy wskaźników zdrowotnych. Zapisano jako cel ograniczenie cukrzycy, otyłości, nadciśnienia. – Program nie przyniósł rezultatów, to trzeba poprawić – mówiła senator.

Agnieszka Wołczenko prezes ogólnokrajowego Stowarzyszenia „EcoSerce”, Porozumienie Organizacji Kardiologicznych podkreślała, że podobne obserwacje mają pacjenci. – Mamy program KOS-zawał, dla osób po zawale, z którego jesteśmy zadowoleni. Ale dobrze by było gdyby był rozszerzony na większą liczbę ośrodków. Nie wszędzie pacjenci mogą się do niego zakwalifikować. W KOS-zawał pacjent wie kiedy powinien zgłosić się do lekarza, kiedy pójść na rehabilitację, kiedy i jakie leki brać. To jest kluczowe. Kłopotem jest to, że kończy się po roku. Wtedy musi szukać kardiologa i często jest zagubiony. To powinno być dopracowane – tłumaczyła Wołczenko.

Profesorowie Banach i Witkowski wskazywali, że KOS-zawał działa jedynie w połowie ośrodków, które oferują leczenie kardiologiczne. – A chorych po zawale serca, którzy wchodzą do tego programu jest tylko 12 proc. To bardzo mało. A z danych wynika, że niweluje to śmiertelność – mówił prof. Witkowski. Razem z prof. Banachem apelowali o wprowadzenie obligatoryjności. – Są województwa gdzie nie ma ani jednego ośrodka, który uruchomił ten program. Kolejny przykład braku optymalizacji to programy lekowe, w tym program leczenia hiperlipidemii. Planowano nim objąć nawet 5 tys. chorych, a jak dotąd włączono zaledwie 200. Powody są różne, restrykcyjne kryteria, brak wiedzy wśród lekarzy, ale także odległość do lekarza, świadomość pacjentów. Pacjenci nie rozumieją, co im się proponuje. I tego, że im się to opłaca. W efekcie mamy największą umieralność z powodu chorób sercowo-naczyniowych, z czego największym problemem jest choroba niedokrwienna serca, i aż 5 tys. osób umierających w wieku produkcyjnym – mówił prof. Witkowski.

Agnieszka Pietraszewska-Macheta podkreśliła, że liczba ośrodków rośnie i już jest ich 83. Nie wszystkie mogą wejść, bowiem ale nie wszystkie spełniają standardy określone przez program. Fundusz w chwili obecnej przygotowuje się również do wdrożenia programu pilotażowego dotyczącego sieci kardiologicznej. Pilotaż obejmuje populację województwa mazowieckiego. Regionalnym Ośrodkiem Koordynującym na terenie województwa mazowieckiego jest Narodowy Instytut Kardiologii. Z Ośrodkiem Koordynującym współpracować będą: POZ i ośrodki kardiologiczne.- Pacjent, który zostanie zakwalifikowany do pilotażu będzie mógł liczyć na kompleksową i skoordynowaną opiekę, będzie prowadzony przez cały proces leczenia, a efekty będą systematycznie monitorowane – mówiła dyrektor oddziału NFZ.

Eksperci zwracali uwagę na zawirowania przy kolejnym planowanym programie, czyli kompleksowej opiece w niewydolności serca (KONS). – Został zawieszony i w miejscu tego powstaje Krajowa Sieć Kardiologiczna, ale chcielibyśmy, żeby to było wdrażane szybciej. I na całą Polskę – mówiła Wołczenko.

Prof. Banach podkreślał, że w sumie wiele rozwiązań już istnieje tylko są niewykorzystywane. Jego zdaniem system opieki powinien być planowany ponad podziałami politycznymi i być kompleksowy. – Pacjent od razu po złym wyniku powinien być przekierowany do lekarza. Jeżeli miałby potem zawał wchodziłby pod opiekę w ramach KOS-zawał. Z niewydolnością serca wchodziłby do programu KONS. Kłopot polega na tym, że musi być chęć współpracy ponad podziałami, programy muszą trwać wiele lat i być konsekwentnie prowadzone, ale efekty nie będą widoczne za te kilka lat, w ciągu rządów jednej partii – mówił Banach. I podkreślał, że wciąż – pomimo osiągnięć – jesteśmy krajem, w którym ryzyko sercowo-naczyniowe jest bardzo duże.

Podobnie mówił prof. Witkowski, którego zdaniem nie ma kompleksowości. – Na razie sieć obejmuje cztery obszary: niewydolność serca, wady zastawkowe serca, arytmię i nadciśnienie tętnicze oporne na leczenie farmakologiczne. Sieć ma przyspieszyć diagnostykę i pewne procedury, które mają być wyjęte z ryczałtu – wyjaśniał. Jego zdaniem należałoby jednak połączyć wszystkie dostępne elementy. – Tak, aby wszystko układało się w plaster miodu, gdzie wszystkie te programy współgrają i dochodzą nowe – mówił.

Zdaniem posła Latosa do istniejących programów należy też włączyć lekarzy rodzinnych.

Dostęp do innowacyjnych terapii

Prezes Wołczenko wskazała również, że w swoich postulatach pacjenci wskazywali jako jedną z kluczowych kwestii wymagających rozwiązania, dostępność do innowacyjnej farmakoterapii dla olbrzymiej grupy pacjentów z niewydolnością serca, w tym lekami z grupy flozyn, a także nowoczesnych leków dla pacjentów z zaawansowaną hipercholesterolemią. W połączeniu z koordynowaną opieką są podstawą w leczeniu chorób kardiologicznych. Większość innowacyjnych terapii jest dostępna dla chorych w Europie, a w Polsce nadal czekamy na refundacje leczenia – mówiła prezes.

Prof. Witkowski przyznał, że choć w kardiologii w ostatnich 20 latach pojawiły się inhibitory PCSK, to jednak nie ma ich w otwartym leczeniu tylko są dostępne w programie lekowym, a więc dla wyselekcjonowanych grup chorych, bowiem kryteria dostępu są wyśrubowane. Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski pytany podczas Forum Ekonomicznego, czy jest szansa na zmiany w tym zakresie przyznał, że faktycznie liczba pacjentów biorących udział w programie z inhibitorami PCSK9 jest o wiele mniejsza niż mogłaby być. Jak tłumaczył, należałoby przeanalizować z czego to wynika i pozwolić na nowo ocenić program przez Agencję Oceny Technologii Medycznych.

– W tej chwili ministerstwo ma decydować, czy flozyny, czyli nowe leki na niewydolność serca zostanie wprowadzony. Ma pozytywne rekomendacje klasy pierwszej Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Czy uda się wprowadzić czy nie, nie wiadomo. Ale wielu leków do tej pory nie udało się wprowadzić – mówił prof. Witkowski. Pytany o tę kwestię wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski przyznał, że rozmowy się toczą i dotyczą przede wszystkim szczegółów finansowania. Przyznał, że efektem działania flozyn powinno być zmniejszenie epizodów sercowo-naczyniowych, a więc i w efekcie zmniejszenie liczby hospitalizacji.

Prof. Witkowski jednak podkreślał, że problem jest głębszy. Dla leków jest określona ścieżka wejścia do refundacji. Tymczasem dla nowych technologii medycznych ta ścieżka jest bardzo trudna. – I to powinno się zmienić – mówił prof. Witkowski.

Prezes Wołczenko dodała, że w ramach nowego otwarcia w kardiologii powinna się zwiększyć nie tylko dostępność dla pacjentów nowoczesnych terapii lekowych i zabiegowych, ale również m.in. telemedycyny, stymulacji bezelektrodowej, rejestratorów zdarzeń, kamizelek defibrylacyjnych itp. Podkreśliła, że na Litwie zdalny monitoring jest refundowany. – Okazało się, że dzięki temu pandemia nie zwiększyła liczby zgonów kardiologicznych, bo można było kontynuować opiekę bez konieczności bezpośredniej wizyty – opowiadała Wołczenko. Jak dodawała dzięki takim rozwiązaniom i koordynowanej opiece lekarz może na bieżąco monitorować pracę serca pacjenta i działać wtedy, kiedy jego zdrowie lub życie jest zagrożone. Jest to doskonałe rozwiązanie, szczególnie w czasach pandemii. Już rok temu Porozumienie Organizacji Kardiologicznych złożyło do Senackiej Komisji Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia i Ministerstwa Zdrowia postulaty środowiska pacjentów kardiologicznych. Otrzymaliśmy pełne wsparcie Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i konsultanta krajowego ds. kardiologii. Uwzględniliśmy najpilniejsze potrzeby, które są priorytetowe. Niestety od wystosowania naszych postulatów, sytuacja nie uległa poprawie. Liczymy na dialog i współdziałanie bo razem możemy więcej – tłumaczyła.

Wiceminister Miłkowski podkreślił, że programy lekowe oraz nowe technologie mogą być częścią standardu opieki. Jego zdaniem rozwiązaniem byłoby ustalenie ścieżki leczenia osób z konkretnych rozpoznaniem: albo program lekowy albo opieki koordynowanej, albo to i to. Powinny być wytyczne, czy defibrylator czy program lekowy czy inne rozwiązanie. – Programy prewencji i pierwotnej i wtórnej, opieki koordynowane, programy nowoczesnego leczenia farmaceutycznego – to wszystkie klocki, które muszą ze sobą współgrać – dodał prof. Maciej Banach.

Senator Beata Małecka-Libera podkreślała, że w tym wszystkim kluczowe jest to, żeby działała profilaktyka. – Tymczasem z danych NFZ widzę, że programy profilaktyczne dla osób ze schorzeniami sercowymi są wykorzystywane w 30 proc. Dlaczego tak się dzieje? Trzeba w końcu zacząć działać, by takie programy przynosiły efekt – mówiła senator.

– Potrzebna jet edukacja. Nie wystarczy, że jest program 40 plus – obywatele muszą chcieć z tego skorzystać – stwierdził poseł Latos.

klk