Marks & Spencer poinformował, że w ciągu ośmiu tygodni od ponownego otwarcia sklepów po złagodzeniu ograniczeń epidemicznych łączna sprzedaż odzieży i wyposażenia domowego spadła o 29,9 proc., przy czym sprzedaż w sklepach spadła o 47,9 proc., a w internecie wzrosła o 39,2 proc. Natomiast w ciągu ostatnich 13 tygodni sprzedaż żywności wzrosła o 2,5 proc.

"Oczywiste jest, że nastąpiła istotna zmiana w handlu, i chociaż jest zbyt wcześnie, aby przewidzieć precyzyjnie, jak będzie wyglądał nowy miks sprzedaży po Covid-19, musimy działać teraz, aby dostosować się do tej zmiany" - napisano w oświadczeniu firmy. Jak dodano, epidemia pokazała, że możliwa jest praca w sklepach w sposób bardziej elastyczny i produktywny, z większą liczbą pracowników wielozadaniowych i poruszających się pomiędzy działami żywności, odzieży i wyposażenia domu.

M&S wyraził nadzieję, że zdecydowana większość redukcji będzie miała formę dobrowolnych odejść oraz wcześniejszego przejścia na emeryturę. Jak się przewiduje, redukcje dotkną przede wszystkim szeregowych pracowników sklepów. W lipcu firma ogłosiła już, że zagrożonych likwidacją jest też 950 etatów na stanowiskach menedżerskich oraz kierowników sklepów.

Marks & Spencer ma ponad 950 sklepów w Wielkiej Brytanii, z czego prawie dwie trzecie sprzedają tylko żywność. Firma zatrudnia 78 tys. osób, w zdecydowanej większości w Wielkiej Brytanii.

Reklama

To kolejne znaczące redukcje w dużych brytyjskich sieciach handlowych. W ostatnich tygodniach zwolnienia ogłosiły też sieci Debenhams, Boots i John Lewis. Jak wylicza stacja Sky News, wraz z tymi zapowiedzianymi przez Marks & Spencer, liczba zredukowanych etatów wzrasta do 30 tys., co oznacza, że w handlu detalicznym nastąpiło wskutek epidemii więcej zwolnień niż w jakimkolwiek innym sektorze gospodarki.

Polecamy: Branża hotelowa w tarapatach. W lipcu w większości hoteli średnie obłożenie nie przekroczyło 60 proc.