Sprawcy zamachu stanu w Mali zapewniają jednak, że dotrzymywać będą wszystkich umów międzynarodowych. Teoretycznie więc walka z dżihadystami, prowadzona głównie przez francuski korpus ekspedycyjny, nie powinna być utrudniona.

Jednak, jak twierdzą komentatorzy, rząd Francji jest zaniepokojony. „Dla Paryża absolutnym priorytetem jest walka z grupkami dżihadystów, (działającymi) w strategicznej strefie +trzech granic+, obejmującej Mali, Burkina Faso i Niger” – wyjaśnia dziennik „Le Monde”.

W tej walce „Mali jest dla Francji jednocześnie sojusznikiem i ważnym punktem zakotwiczenia w Afryce francuskojęzycznej” - pisze "Le Monde".

Względy bezpieczeństwa nakładają się na „bezsilną irytację” Paryża wobec trwającego od lat w Mali „marazmu politycznego” - ocenia dziennik. „Le Monde” konkluduje, że przewrót w Mali jest „kolejną komplikacją uniemożliwiającą polityczne rozwiązania” problemów kraju.

Reklama

Według France Info podobne obawy mają USA. Radio cytuje amerykańskiego wysłannika do Sahelu Petera Phama, który powiedział komentując zamach w Mali, że Stany Zjednoczone „sprzeciwiają się wszelkiej zmianie rządu, jeśli nie następuje ona w ramach prawa”.

RFI, francuskie radio dla zagranicy, a głównie dla Afryki, nadaje w środę program specjalny poświęcony wydarzeniom w Mali. Występujący w nim sprawcy puczu zapewniali, że pragną powstania „tymczasowej władzy cywilnej”, która „w rozsądnym terminie” doprowadzi do wyborów.

Szef sztabu sił powietrznych Mali pułkownik Ismael Wague, powiedział, że „wszystkie umowy międzynarodowe będą respektowane”, a siły międzynarodowe, takie jak Minusma (ONZ) czy francuska operacja Barkhane, „pozostają partnerami na rzecz odbudowy stabilności” kraju.

Francuski zastępca sekretarza generalnego ONZ ds. operacji pokojowych Jean-Pierre Lacroix sceptycznie ustosunkował się do tych zapewnień. „Nie możemy uznać za rzecz normalną sposobu, w jaki siłą przerwano działalność instytucji demokratycznych i konstytucyjnych”.

Wcześniej w środę w Mali wojskowi, którzy we wtorek dokonali zamachu stanu, zapowiedzieli, że zamierzają doprowadzić do "cywilnej transformacji politycznej" i zorganizować wybory w "rozsądnym terminie".

Tuż przed północą lokalnego czasu przed kamerami swoją rezygnację ogłosił obalony przez wojskowych prezydent Mali Ibrahim Boubacar Keita. Został on we wtorek aresztowany przez wojskowych, razem z premierem Boubou Cisse. Ustępujący prezydent oświadczył, że nie chce, by doszło do przelewu krwi w celu utrzymania go przy władzy, ogłosił rozwiązanie parlamentu i odejście z urzędu ze skutkiem natychmiastowym.

W podobnych okolicznościach doszło do przewrotu w Mali w 2012 roku, kiedy po serii rządowych porażek w walkach z tuareskimi rebeliantami wojskowy pucz obalił ówczesnego prezydenta Amadou Toure. To doprowadziło do chaosu w kraju, kolejnych sukcesów Tuaregów i dżihadystów, aż do czasu francuskiej interwencji wojskowej. Ostatecznie kryzys zakończył się po wybraniu Keity na prezydenta w 2013 roku.