"Polska i USA są sojusznikami od wielu lat, od wstąpienia Polski do NATO. Ale w pewnym sensie przez długi czas byliśmy sojusznikami głównie na papierze. Teraz jesteśmy prawdziwymi sojusznikami, sojusznikami operacyjnymi" - powiedział w rozmowie z PAP ekspert wpływowego think tanku. Jak dodał, Polska odgrywa obecnie kluczową rolę w obliczu wojny na Ukrainie, goszcząc niemal 10 tys. żołnierzy USA i będąc w centrum wysiłków na rzecz pomocy dla Ukrainy i uchodźców.

"Mam więc nadzieję, że zaczniemy traktować Polskę jak ważny kraj, jakim jest w rzeczywistości, i usłyszymy od prezydenta Bidena sygnał o wejściu naszego partnerstwa na wyższy poziom" - podkreślił Korewa.

Jak ocenił, choć zapowiedzi Białego Domu co do wizyty skupiają się głównie na kwestiach pomocy uchodźcom, Biden nie może nie poruszyć spraw związanych z bezpieczeństwem i perspektywy stałej obecności wojsk USA w Polsce.

"Jak dotąd tych stałych baz nie było, bo obowiązywał Akt Założycielski NATO-Rosja. Rosja go właśnie złamała, więc powinniśmy to jasno wyrazić" - wskazał ekspert. Jak zaznaczył, niemal 10 tys. żołnierzy USA stacjonujących w Polsce nie pełni już tylko funkcji symbolicznej i zmuszającej Waszyngton do przyjścia Polsce z pomocą, ale stanowi realną siłę, która jest w stanie pomóc w obronie kraju.

Reklama

Zdaniem Korewy największą słabością w reakcji USA na obecny kryzys jest ograniczanie się do odpowiedzi na ruchy Rosjan.

"To zrozumiałe, że boimy się wojny jądrowej, ale powinniśmy przestać mówić o tym, czego nie zrobimy, i zacząć po prostu robić rzeczy. W ten sposób sami siebie odstraszamy. Tymczasem to Rosja jest stroną słabszą i to ona powinna się zastanawiać nad tym, co my możemy zrobić" - powiedział ekspert. Przywołuje przy tym sprawę przekazania Ukrainę samolotów MiG-29. "Nie wykluczam, że są wojskowe powody, by tego nie robić, ale jeśli tak jest, powinniśmy to jasno zakomunikować. Zamiast tego uznaliśmy, że byłoby to eskalacją. Ale daliśmy w ten sposób Rosji wolną rękę i pole do eskalacji" - dodał.

Według analityka pierwsze sygnały zmiany takiego podejścia widać było w Brukseli, gdzie Biden zapowiedział "odpowiedź" na ewentualne użycie przez Rosję broni masowego rażenia, ale nie sprecyzował tej odpowiedzi ani nie wykluczył, że będzie miała charakter militarny.

"Myślę, że to dobre podejście. Nie wszystko musimy dokładnie zakomunikować. Może to sprawi, że Rosjanie zastanowią się przed podjęciem tego kroku" - ocenił.