"Naddniestrze jest znane z wysokiego żołdu (...). Stacjonują tam średniej klasy wojacy, tacy +gwiazdorzy+ rosyjskiej armii. Myślę, że jako pierwsi złapią za walizki i uciekną, pozostawiając nam składy amunicji albo wysadzając je w powietrze. Prawdopodobnie jednak zostawią te magazyny" - ocenił Kim (https://t.me/mykolaivskaODA/1176).

Szef obwodowych władz odniósł się również do spotkania kilkudziesięciu ministrów obrony państw NATO i krajów trzecich, w tym szefa MON Mariusza Błaszczaka, zorganizowanego we wtorek w amerykańskiej bazie wojskowej w Ramstein w Niemczech. "Około 40 państw skoordynowało swoje wysiłki na rzecz realizacji jednego konkretnego celu. Ten cel to udzielenie Ukrainie pomocy militarnej. Dziękujemy, teraz cały proces zostanie przyspieszony" - powiedział przewodniczący regionalnej administracji.

W kontrolowanej oraz wspieranej politycznie i gospodarczo przez Rosję "republice" Naddniestrza we wschodniej Mołdawii stacjonuje około 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy.

W miejscowości Cobasna, przy granicy z Ukrainą, mieści się posowiecki arsenał z około 20-21 tys. ton amunicji, która w ponad połowie jest przeterminowana. W ocenie ekspertów warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich potencjalna eksplozja na terenie tego kontrolowanego przez rosyjską armię składu mogłaby osiągnąć siłę wybuchu 10 kiloton trotylu.

Reklama

Na terenie Naddniestrza trzeci dzień z rzędu dochodzi do incydentów. W środę donoszono o rzekomych ostrzałach w pobliżu rosyjskich magazynów amunicji, we wtorek poinformowano o zniszczeniu dwóch przekaźników radiowych i "ataku" na jednostkę wojskową, a w poniedziałek doszło do serii eksplozji nieopodal ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu. Ukraiński wywiad wojskowy oświadczył, że te zajścia są prowokacją rosyjskich służb specjalnych, mającą na celu wciągnięcie regionu w trwającą wojnę.