"Jestem za szczepionkami i przeciwko nakazom. (...) Kiedy ten dekret wejdzie w życie, RNC pozwie administrację, by chronić Amerykanów i ich wolności" - oświadczyła w czwartek prezes Komitetu Krajowego Partii Republikańskiej (RNC) Ronna McDaniel, nazywając decyzję prezydenta "autorytarnym i niekonstytucyjnym dekretem".

Była to reakcja na ogłoszoną w czwartek przez Bidena nową politykę, w ramach której firmy z ponad 100 pracownikami będą musiały wymagać od osób w nich zatrudnionych szczepień lub poddawania się testom co najmniej raz w tygodniu. Każde uchybienie ma kosztować firmy 14 tys. dolarów od niezaszczepionego lub niebadanego pracownika. W połączeniu z obowiązkiem szczepień dla większości pracowników medycznych i administracji federalnej nowe zasady - stanowiące przełom w dotychczasowej polityce - mają objąć ok. 100 mln osób, czyli 2/3 wszystkich pracujących Amerykanów.

McDaniel nie była jedyną przedstawicielką Republikanów, która wyraziła oburzenie nowymi zasadami i zapowiedziała próby ich blokowania. Pozwy i inne działania legislacyjne zapowiedzieli także republikańscy gubernatorzy Teksasu, Missouri, Georgii i Dakoty Południowej. Ich starania mają szansę powodzenia, bo część ekspertów ma wątpliwości na temat konstytucyjności zmian zapowiedzianych przez Bidena.

Należąca do skrajnego skrzydła partii antyszczepionkowa kongresmenka Lauren Boebert nazwała Bidena "dyktatorem", zaś kandydat w wyborach do Senatu w Ohio JD Vance - finansista znany jako autor bestsellera "Elegia dla bidoków" - wezwał do "masowego obywatelskiego nieposłuszeństwa", określając prezydenta mianem "geriatrycznego tyrana".

Reklama

W czwartkowym przemówieniu prezydent Biden zmienił nie tylko dotychczasową politykę, ale i swój ton. W ostrych słowach zwrócił się do niezaszczepionej mniejszości Amerykanów (ok. 1/4 dorosłych) i powiedział, że rozumie gniew zaszczepionej większości. "Byliśmy cierpliwi, ale nasza cierpliwość jest na wyczerpaniu. Wasza odmowa drogo kosztuje nas wszystkich" - oznajmił Biden.

Mimo gwałtownych reakcji ze strony części Republikanów sondaże wskazują, że zdecydowana większość wyborców popiera rozwiązania ogłoszone przez prezydenta. W kluczowych dla wyborów stanach takich jak Arizona, Pensylwania, Georgia, Michigan czy Wisconsin, poparcie dla obowiązku szczepień w miejscach pracy wynosi ok. 66 proc.

Jednocześnie według sondażu dziennika "Washington Post" 42 proc. niezaszczepionych pracowników deklaruje, że odejdzie z pracy, jeśli ich pracodawca nałoży na nich obowiązek szczepień.

Ostrzejszy ton wobec niezaszczepionych mieszkańców w obliczu kolejnej fali pandemii, związanej z wariantem Delta, przyjęła jednak również część republikańskich gubernatorów w stanach najbardziej dotkniętych wirusem - i w najmniejszym stopniu zaszczepionych. Gubernator Alabamy Kay Ivey oświadczyła, że winę za obecną sytuację ponoszą niezaszczepieni obywatele, "a nie normalni ludzie". Gubernator Wirginii Zachodniej Jim Justice apelował z kolei, by ludzie nie wierzyli w spiskowe teorie dotyczące szczepionek.

"Na litość boską, jak trudno jest to zrozumieć? Dlaczego, do diaska, musimy wychodzić z tymi szalonymi pomysłami?" - mówił Justice w przemówieniu w środę, odnosząc się do teorii o mikroczipach do śledzenia ludzi rzekomo zawartych w szczepionkach. "Ci sami ludzie (głoszący tę teorię) noszą ze sobą wszędzie telefony" - dodał.