Aby zahamować dalsze ocieplanie się klimatu, obostrzenia dotyczące samochodów, statków i samolotów stają się koniecznością. Zajmie się tym nowa Komisja Europejska
W ostatnich dekadach emisje dwutlenku węgla udało się ograniczyć w Europie w niemal każdej dziedzinie gospodarki – jedynym wyjątkiem pozostał transport. A to dlatego, że ten sektor, w odróżnieniu od przemysłu i energetyki, nie był do tej pory zbyt mocno regulowany. Europa ma potężny przemysł motoryzacyjny, który twardo broni swoich interesów. Ograniczenia w transporcie budzą także kontrowersje, więc politycy, domagający się od Kowalskiego i Schmidta zmian codziennych przyzwyczajeń, nawet na rzecz tak szczytnych celów jak walka ze zmianami klimatycznymi, są przegrani.
Ale by zahamować dalsze ocieplanie się klimatu, obostrzenia w transporcie są koniecznością. Zajmie się tym nowa Komisja Europejska, która zobowiązała się do prowadzenia ambitnej zielonej polityki. – Energetyka i przemysł to obszary, w których w ciągu ostatniej dekady udało się znacząco ograniczyć emisje gazów cieplarnianych. Czas na transport – przekonuje Rafał Bajczuk, reprezentujący w Polsce brukselską organizację Transport & Environment. I dodaje, że to właśnie samochody, statki i samoloty odpowiadają za jedną czwartą emisji dwutlenku węgla, podtlenku azotu czy metanu. Energetyka wypuszczała do atmosfery w 1990 r. 62 proc. gazów cieplarnianych, w 2017 r. – 54 proc. Z kolei transport 30 lat temu odpowiadał za 15 proc. gazów cieplarnianych, obecnie – za 25 proc.
O tym, jak dużym wyzwaniem staje się transport, świadczy najnowszy ranking największych emitentów CO2 w Europie, w którym po raz pierwszy znalazło się przedsiębiorstwo transportowe. Chodzi o operatora statków kontenerowych Mediterranean Shipping Company (MSC), który z emisją na poziomie 11 mln ton dwutlenku węgla uplasował się na ósmej pozycji w zestawieniu. Jak szacuje organizacja Transport & Environment, emisje ze statków przywożących towary do Polski były w zeszłym roku większe niż CO2 wyprodukowane przez wszystkie auta jeżdżące po Warszawie. Co więcej, transport morski w Holandii, Belgii oraz Norwegii odpowiadał w zeszłym roku za ilość równą tej wyemitowanej przez wszystkie samochody w tych państwach.
Reklama
W rankingu największych trucicieli przed MSC, szwajcarsko-włoskim przedsiębiorstwem żeglugowym, znalazło się siedem elektrowni węglowych: sześć niemieckich i jedna polska. Zestawienie na dziesiątym miejscu zamykają linie lotnicze Ryanair.

Stygmatyzacja diesla

W pierwszej kolejności UE zabierze się za ruch drogowy, który odpowiada za jedną piątą emisji CO2 wytworzonego przez transport. W ocenie Bajczuka będzie to oznaczać przede wszystkim przestawienie się firm motoryzacyjnych na produkcję samochodów elektrycznych, a w dalszej przyszłości zasilanych wodorem.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP