Tak źle, jak w III kw. 2021 r. z punktualnością pociągów dalekobieżnych, nie było od wielu lat. Według danych Urzędu Transportu Kolejowego w okresie od lipca do września tylko 66,1 proc. składów spółki PKP Intercity przyjechało o czasie. Przy czym urzędnicy jako spóźniony traktują pociąg, który ma przynajmniej sześciominutowy poślizg. W porównaniu z II kw. wynik pogorszył się o 12 proc. Podczas lata najgorzej było w lipcu, kiedy tylko 62 proc. pociągów narodowego przewoźnika kolejowego do celu dotarło o czasie.
UTK za zarządcą torów, czyli spółką PKP Polskie Linie Kolejowe, podaje różne przyczyny opóźnień. To m.in. konieczność naprawy lub wymiany taboru czy niewłaściwa organizacja prac budowlanych na torach. W lipcu do wielu opóźnień miały też przyczynić się burze. Co ciekawe, przedstawiciele UTK za jednych z głównych winowajców uznają też samych pasażerów, bo jak piszą, doszło do „wydłużonego lokowania podróżnych (związanego z dużą liczbą pasażerów)”.
PKP Intercity twierdzi, że do 58 proc. opóźnień w minionym kwartale przyczyniły się wydarzenia niezależne od przewoźnika. – Coraz częściej na punktualność wpływają trudne warunki atmosferyczne skutkujące np. uszkodzeniami taboru, sieci trakcyjnej czy przeszkodami na torach, takimi jak np. powalone drzewa – mówi Katarzyna Grzduk, rzeczniczka PKP Intercity.
Cały tekst przeczytasz we wtorkowy wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP
Reklama