Prezesi wspólnot będą pełnili swoje funkcję dożywotnio. Do tego może doprowadzić najnowszy projekt Ministerstwa Budownictwa. Dlatego przeciwny pomysłowi jest minister finansów.
ikona lupy />
Liczne stanowiska i ogromny majątek / Dziennik Gazeta Prawna

Ogrom patologii w spółdzielniach dostrzegł nawet Trybunał Konstytucyjny, który w kilku wyrokach uznał przepisy ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych za niezgodne z ustawą zasadniczą. Minister Andrzej Adamczyk przygotował więc projekt nowelizacji, który – w założeniu – ma wzmocnić pozycję spółdzielców w sporach z władzami. Efekt może być zgoła przeciwny.

– Proponowana zmiana, wbrew oczekiwaniom przedstawionym w uzasadnieniu, może nie przyczynić się do zwiększenia wpływu członków spółdzielni na decyzje podejmowane podczas walnego zgromadzenia, lecz być wykorzystywana przez dotychczasowe władze spółdzielni do utrzymania swojej pozycji – wskazuje minister finansów w opublikowanej właśnie na rządowych stronach opinii do inicjatywy resortu infrastruktury.

Chodzi o przepis, zgodnie z którym członek spółdzielni będzie mógł uczestniczyć w walnym zgromadzeniu przez pełnomocnika, który będzie mógł reprezentować nieograniczoną liczbę spółdzielców.

Reklama

Zdaniem ministerstwa infrastruktury – możliwe wreszcie stanie się, że godna zaufania osoba będzie mogła występować także w interesie swych sąsiadów, którzy powierzą mu swoje głosy.

Ale – na co zwraca uwagę Ministerstwo Finansów – jest druga strona medalu. I doprowadzi ona do patologicznego wręcz wzmocnienia pozycji obecnie rządzących w spółdzielniach.

– Takie rozwiązanie może prowadzić do gromadzenia głosów przez zarząd od tych członków spółdzielni, którzy nie są zaangażowani w jej funkcjonowanie – twierdzi MF. Prawdopodobnie więc np. dozorca budynku będzie prosił o wystawienie pełnomocnictwa do głosowania na walnym zgromadzeniu. W ocenie resortu finansów wiele osób dokument podpisze i obecnie zarządzający staną się w praktyce nieusuwalni ze stanowisk dzięki zaprzyjaźnionym pełnomocnikom i skupiający w swych rękach nawet tysiące głosów.

Przedstawiciele spółdzielców przyznają, że przygotowany projekt może utrwalić najgorsze możliwe praktyki znane od lat.

Ryszard Matusiak, prezes Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców, mówi wprost: „czas zerwać ze spuścizną po PRL-u”. I dodaje, że propozycje ministerstwa umożliwią pracownikom spółdzielni podejmowanie uchwał we własnym interesie.

Prawa członków spółdzielni nadal tylko iluzoryczne

Projekt nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych został wręcz rozjechany w konsultacjach. Niemal wszyscy eksperci mówią wprost: ministerialna inicjatywa utrwali najgorsze praktyki, zamiast je likwidować

Minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk podjął się zadania, którego jak ognia unikali jego poprzednicy. Chce istotnie zmienić przepisy ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1222 ze zm.). Jako wzorzec zmian przyjęto orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego: z 14 lutego 2012 r. (sygn. akt P 17/10), z 27 czerwca 2013 r. (sygn. akt K 36/12) oraz z 5 lutego 2015 r. (sygn. akt K 60/13). Gdyby chcieć ująć istotę wyroków trybunału w jednym zdaniu, należałoby stwierdzić, że sędziowie uznali przepisy za zbyt liberalne dla organów spółdzielni mieszkaniowych, natomiast za zbyt restrykcyjne i przyznające za mało praw samym spółdzielcom.

Resort nie ukrywa, że chce polepszyć sytuację mieszkaniową przeciętnego obywatela. A to jest równoznaczne ze wzmocnieniem jego pozycji względem władz spółdzielni, do której należy.

Oburzenie najważniejszych

Wyczekiwany przez spółdzielców projekt został jednak przyjęty chłodno. Na dowód tego warto przytoczyć kilka zdań z opinii przekazanych ministerstwu w ramach konsultacji.

Mazowieckie Stowarzyszenie Obrony Praw Lokatorów i Spółdzielców „Nasz Dom”: „Nowelizacja nie spełnia pokładanych nadziei, ponieważ nie usuwa kategorycznie istniejących wad, a w niektórych wypadkach wręcz je pogłębia. Przede wszystkim nie podnosi standardu ochrony prawnej członków spółdzielni, członek spółdzielni pozostaje nadal przedmiotem, jak to było przez wiele, wiele lat”.

Ruch „Nasza jest spółdzielnia”: „Niektóre propozycje w ministerskim projekcie można uznać za błędne, narażające na kolejne zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego”.

Stowarzyszenie „Niezależni na Skarpie” w Toruniu: „Fragmenty projektu (...) nie wynikają z konieczności wykonania wyroków Trybunału Konstytucyjnego i prowadzą do utrwalenia i pogłębienia istniejących w spółdzielczości mieszkaniowej patologii”.

Tego typu uwag są dziesiątki.

Pełnomocnik diabła

Spółdzielcom nie podobają się przede wszystkim dwa rozwiązania zaproponowane przez MIiB. Resort proponuje, by jeden pełnomocnik mógł reprezentować na posiedzeniach walnego zgromadzenia nieograniczoną liczbę spółdzielców (patrz: s. A1). W ocenie cytowanych wyżej organizacji to fatalny pomysł. Ich zdaniem (podobnie zresztą twierdzi Ministerstwo Finansów) prezesi zyskają narzędzie nacisku na zadłużonych członków. Ci ostatni otrzymają ofertę nie do odrzucenia: „Albo podpiszesz pełnomocnictwo, albo wyrzucimy cię z lokalu za długi”.

Możliwy jest też wariant, w którym władze spółdzielni tych, którzy zdecydują się przekazać pełnomocnictwo do głosowania na walnym zgromadzeniu osobie wybranej przez zarządzających, potraktują uprzywilejowanie. Wówczas w zamian za niewielkie korzyści spółdzielcy zdecydują się scedować swoje uprawnienia na osobę powiązaną z zarządem. A tym samym przyczynią się do utrwalenia status quo.

Drugi zarzut dotyczący przepisów o pełnomocnictwie jest proceduralny. Jak bowiem wskazuje choćby stowarzyszenie Nasz Dom, może się okazać, że pełnomocnik pozyska pełnomocnictwa od wielu osób, ale dyspozycje, na które opiewają dokumenty, mogą być całkowicie różne. W efekcie pełnomocnik – przy założeniu, że nie otrzymałby wolnego mandatu – miałby istotny problem z zajęciem stanowiska.

– Kontrowersje związane z proponowaną regulacją mnie nie dziwią. Rzeczywiście mogą bowiem służyć patologicznym celom – przyznaje radca prawny dr Borys Budka, specjalista w zakresie prawa spółdzielczego, poseł PO. – Dostrzegam jednak plusy przedłożonej propozycji. Jeśli w imieniu zaprzyjaźnionej grupy mieszkańców na walne zgromadzenie pójdzie jeden z nich i zagłosuje zgodnie z wolą ogółu – nie ma w tym nic złego. Będzie to wręcz świadczyło o realizacji szlachetnych celów spółdzielczości – zaznacza Borys Budka.

Z kolei na pytanie, czy w takim razie bliżej mu do stanowiska MIiB, czy też organizacji spółdzielców i MF, odpowiada: – Rozwiązanie zaproponowane przez resort infrastruktury wydaje się odpowiednie, pod warunkiem że przeprowadzona zostanie szeroka kampania uświadamiająca. Trzeba pokazać spółdzielcom, że wystawienie pełnomocnictwa to ważna czynność i m.in. od niej zależy to, jak spółdzielnia będzie funkcjonowała w przyszłości.

Spółdzielcza nierówność

Drugi z kwestionowanych w toku konsultacji przepisów dotyczy warunków członkostwa w spółdzielni. Trybunał Konstytucyjny w wyroku z lutego 2015 r. wskazał, że niezgodne z konstytucją były przepisy stanowiące, że członkiem może być osoba fizyczna, choćby nie miała zdolności do czynności prawnych lub miała ograniczoną zdolność do czynności prawnych, oraz osoba prawna. Przepis ten pozostawiał w ocenie sędziów zbyt dużą dowolność w decydowaniu o tym, kto może być przyjęty w poczet spółdzielców. W efekcie przed wyborami władze wielu podmiotów przyjmowały setki tzw. członków oczekujących, którzy nijak nie byli związani z daną spółdzielnią, ale głosowali w wyborach podczas walnych zgromadzeń.

Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa postanowiło więc ustawowy katalog ograniczyć. Zgodnie z projektem członkiem spółdzielni będzie mogła być osoba fizyczna, której przysługuje spółdzielcze lokatorskie lub spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu, roszczenie o ustanowienie odrębnej własności lokalu, która ubiega się o ustanowienie właściwego prawa albo która jest założycielem spółdzielni (ponadto członkiem będzie mogła być osoba prawna spełniająca analogiczne warunki).

Rzecz w tym, że w projekcie nowelizacji zapisano, iż „do członka spółdzielni, który ubiega się o ustanowienie spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu lub odrębnej własności lokalu, do dnia zawarcia (...) umowy nie stosuje się przepisów regulujących prawa i obowiązki członków spółdzielni”. Tacy ubiegający się członkowie będą mieli dostęp jedynie do części dokumentów wytwarzanych przez podmiot.

Tyle że – na co zwracają uwagę przedstawiciele organizacji spółdzielczych – w praktyce oznaczało to będzie podzielenie członków spółdzielni na lepszych i gorszych. To zaś jest wprost niezgodne z art. 18 par. 1 prawa spółdzielczego (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 21 ze zm.). A także może stanowić podstawę skierowania kolejnego już wniosku o zbadanie konstytucyjności warunków członkostwa w spółdzielni. Ministerstwo powinno więc się zdecydować na któryś wariant: albo w ogóle nie zaliczać osób ubiegających się o prawo do lokalu w poczet spółdzielców, albo przyznać im identyczne uprawnienia, jak wszystkim innym.

>>> Polecamy: Ile mogą dziś zarabiać prezydenci, burmistrzowie i wójtowie?