Pewny siebie i zrelaksowany na tyle, by sięgać po dowcipy, Geithner zaprezentował się wczoraj zdecydowanie lepiej niż podczas pierwszego niefortunnego wystąpienia w zeszłym miesiącu w pełnym blasku kamer. Niektórzy doszli nawet do wniosku, że teraz może on z łatwością zignorować apele o rezygnację.

Już podczas weekendu kilku Republikanów, w tym John McCain, przegrany w zeszłym roku kandydat na prezydenta, Arnold Schwarzenegger i Michael Bloomberg, nie dołączyło się do członków swej partii, domagających się głowy Geithnera. „Nawet Bóg miałby teraz problemy z pełnieniem stanowiska sekretarza skarbu” – mówi Fred Bergsten, szef Peterson Institute of International Economics. „Ale jeśli Geithner zdoła utrzymać swój kurs i pozbierać do kupy pozostałe fragmenty strategii wtedy, kto wie, za sześć –dwanaście miesięcy może on poszybować bardzo wysoko”.

Z uwagi na panujące teraz na Kapitolu populistyczne nastroje, bezzasadne wydaje się planowanie nawet na pięć dni naprzód. Wczoraj podniosły się protesty w związku z doniesieniami, że JPMorgan Chase, który dotąd otrzymał 25 miliardów dolarów publicznych pieniędzy, zamierza wydać 138 mln dolarów na dwa nowe odrzutowce dla kierownictwa firmy oraz chce zbudować „najwyższej klasy hangar dla firmowych samolotów na wschodnim wybrzeżu”.

A dzieje się to w chwili, gdy nadal nie gaśnie oburzenie związane z wypłatą przez koncern AIG kwoty 165 milionów dolarów na premie dla pracowników firmy, chociaż otrzymała ona z publicznych środków ponad 170 miliardów dolarów. W tej sytuacji Geithner pozostaje na Kapitolu głównym chłopcem do bicia. „W tak gęstej atmosferze populizmu nonsensy mogą się wyłonić dosłownie znikąd i całkowicie wywrócić do góry nogami najlepiej opracowane projekty” – twierdzi Jim Lindsay, politolog z Texas University.

Reklama

We wczorajszym przemówieniu, sugerującym jak najlepiej rozwiązać kwestię toksycznych papierów wartościowych szacowanych na biliony dolarów, a spoczywających na bilansach bankowych, znalazł się także ukłon w stronę politycznych realiów. Zamiast wracać znowu do Kongresu i prosić o nowe pieniądze podatników, Geithner wskazał na zasoby Rezerwy Federalnej i Korporacji Federalnych Gwarancji Depozytowych (FDIC), które można wykorzystać do wykupu toksycznych aktywów.

„Nie ma zresztą żadnego sposobu na to, aby Kongres w obecnych warunkach dał nowe pieniądze” – mówi Thomas Mann z Brookings Institution. To pokazuje dylemat administracji Baracka Obamy. Jeśli nowy schemat finansów publiczno-prywatnych zacznie funkcjonować, będzie to korzystnie oddziaływać na rynki kredytowe, co może obniżyć polityczną temperaturę. Wtedy Geithner będzie miał łatwiejsze zdanie, jeśli przyjdzie mu zwrócić się do Kongresu o nowe fundusze na dokapitalizowanie banków..

Jeśli zaś plan nie wypali, a spready kredytowe się nie zmniejszą, wówczas Kongres pod żadnym pozorem nie udzieli zgody na nowe fundusze. „To sytuacja pata, jak w serialu Catch-22 (Zagubieni). Im lepiej plan zadziała, tym bardziej Kongres będzie chętny do podarowania pieniędzy, które akurat wtedy będą mniej potrzebne. I vice versa” – uważa Fred Bergsten.

Wiele będzie zależeć od Baracka Obamy i jego umiejętności przeciągnięcia na swoją stronę opinii publicznej. Chociaż prezydent był krytykowany za blady występ w telewizyjnym Jay Leno Show w zeszłym tygodniu oraz swój wywiad dla programu Sixty Minutek, wyemitowanego w niedzielę wieczorem, obecnie poparcie opinii publicznej dla Obamy rośnie. Według sondażu Gallupa miniony tydzień prezydent rozpoczął z ratingiem aprobaty rzędu 60 proc., a zakończył z poparciem 65 proc. ankietowanych.

Ale część strategów Partii Demokratycznej wzywa Obamę, aby bardziej starał się podzielać gniew opinii publicznej żeby uniknąć zepchnięcia na stronę słabszego, jak to miało miejsce w zeszłym tygodniu podczas gorączkowych debat wokół premii AIG. To może okazać się trudne dla prezydenta, którego postawę najlepiej charakteryzuje slogan: „No drama Obama” (Obama nie dramatyzuje). „Gniew u Obamy nie wypada dobrze – on jest umysłem analitycznym, profesorskim. Dlatego musi znaleźć inny sposób na wyprzedzanie nastrojów” – twierdzi Thomas Mann z Brookings Institution.

Geithner dobierał wczoraj słowa bardzo starannie. „Powinniśmy zachować równowagę podstawowych celów, tak aby niepowodzenia nie przesłaniały nam ogromnie ważnego imperatywu, jakim jest doprowadzenia systemu finansowego do takiego stanu, żeby należycie funkcjonował” – mówił sekretarz skarbu.

Tłum. T.B.