Jeśli nie jesteśmy zadowoleni ze swojej pracy, to najczęściej myślimy o poszukaniu innej, a rzadziej o tym, czy coś da się poprawić w obecnej firmie. Nieumiejętność dostrzegania alternatyw określa się mianem ślepoty na przyjmowaną perspektywę. Chodzi o to, że nie zauważamy bardziej obiecujących perspektyw, mimo że one istnieją.
Taką narzucającą się perspektywą w sytuacji kryzysu gospodarczego jest właśnie unikanie strat. Trudniej przyjąć do wiadomości, że kryzys gospodarczy może dostarczać okazji do zarabiania. W kryzysie pojawiają się na rynku zapotrzebowania na określone, specyficzne produkty. Na przykład maleje popyt na droższe, gotowe wyroby, a wzmaga się popyt na tańsze półprodukty.
Znaczenie poszukiwania alternatywnej perspektywy dobrze ilustruje przykład przytoczony przez Ralpha Keeny’ego, amerykańskiego specjalisty od teorii i praktyki podejmowania decyzji. Keteny opisał problem, z którym zetknęły się władze samorządowe w jednym z dużych miast amerykańskich w związku ze stratami ponoszonymi w wyniku pożarów. Analiza wykazała, że jednym z ważniejszych czynników zwiększających straty jest długi czas reagowania straży na informację o pożarze. Naturalną reakcją na tego rodzaju wynik jest poszukiwanie pieniędzy na zwiększenie liczby jednostek straży. Kiedy zaczęto uważniej badać przyczyny długiego czasu reagowania straży, okazało się, że opóźnienia są przede wszystkim wynikiem dużej liczby fałszywych alarmów oraz tego, że przy każdym alarmie na miejsce wypadku wysyłane jest za dużo wozów. Stało się jasne, że skrócenie czasu reagowania straży na informację o pożarze i w efekcie zmniejszenie szkód da się osiągnąć przez zmniejszenie liczby wysyłanych wozów strażackich i sprzętu.

Nie słuchaj pesymistycznych informacji

Reklama
Kryzysu nie wolno ignorować. Może bowiem okazać się o wiele głębszy i dłuższy, niż się wydaje na początku. Wszak akcja, której cena spadła o 90 proc., to taka, której cena obniżyła się najpierw o 80 proc., a gdy wydawało się, że to już ostateczny dołek, spadła jeszcze o połowę... Niemniej zauważmy, że nawet w okresie dobrej koniunktury najlepiej sprzedają się informacje pełne grozy, mówiące o niebezpieczeństwach i spektakularnie nieprzyjemnych wydarzeniach. Podczas kryzysu zjawisko to ulega nasileniu. Odbiorca katastroficznych informacji posiada niewielkie szanse obrony przed gwałtownymi reakcjami strachu lub paniki. Tym bardziej że działa efekt zwany zasadą dostępności. Polega on na tym, że im bardziej spektakularne zdarzenie, im mocniej nagłośnione przez media, tym łatwiej utrwala się w naszej pamięci. W oparciu zaś o tę dostępność w pamięci przeceniamy zarówno znaczenie tych zdarzeń, jak i szanse na powtórne ich wystąpienie w przyszłości.
Więcej polis ubezpieczeniowych wykupywanych jest po nagłaśnianych przez media katastrofach lub wypadkach. Widok pojedynczego płonącego domu sprawia, że szanse podobnego pożaru w przyszłości wydają się nam bardzo duże, w każdym razie wyższe, niż gdybyśmy zapoznali się z wysokimi statystykami pożarów. Podobnie rzecz ma się z kryzysem ekonomicznym. Inwestorzy, którzy doświadczają silnych spadków na giełdzie, tracą nadzieję, że kiedykolwiek będzie lepiej. Bezkrytycznie wierzą w znaczenie każdej pesymistycznej informacji, która pojawia się w mediach. Jaki stąd wniosek? W dnie kryzysu napływające pesymistyczne informacje traktuj tak, jak traktujesz film sensacyjny. Nie ma sensu reagować paniką na film. Oczywiście, nie oznacza to, że napływające informacje są bezwartościowe. Śledząc napływające informacje, przyjmij, że część z nich to szum informacyjny. Niektóre mogą być trafne i ważne. Ponieważ z góry nie wiesz, które są trafne, a dowiesz się o tym dopiero po fakcie, zachowaj ostrożność, ale nigdy nie popadaj w panikę...

Nie reaguj w sposób skrajny na zagrożenie

Obserwując pierwsze reakcje ludzi na różnego rodzaju zagrożenia, które pojawiały się w ostatnich latach, łatwo dostrzec, że zwykle były one ekstremalne. Przypomnijmy niektóre z nich. Kilka lat temu pojawiła się informacja, że wołowina jest niebezpieczna – krowy mogą zachorować na encefalopatię gąbczastą, która wywołuje chorobę Creutzfeldta-Jakoba. Konsumenci masowo zaczęli powstrzymywać się od spożywania wołowiny. Epidemii jednak udało się uniknąć. Zakładający maszty telefonii komórkowej w Polsce natknęli się na sprzeciw wielu społeczności lokalnych, które obawiały się, że promieniowanie elektromagnetyczne będzie zagrażało ich zdrowiu. Okazało się jednak, że natężenie promieniowania pozostaje znacznie poniżej dopuszczalnych norm. Kolejna ekstremalna reakcja wywołana była ptasią grypą. Jeden z autorów tego tekstu poleciał wtedy do Australii za 1/3 ceny tylko dlatego, że wybrał linie malezyjskie, którymi w tamtym czasie większość pasażerów bała się latać.
Interesującą rzeczą jest, że żadne z tamtych zagrożeń nie zniknęło! Dlaczego więc dzisiaj nie budzą lęku takiego jak wcześniej? Dlatego że nie są już nowe, opatrzyły się. Tak więc ludzie boją się nowych, nieznanych zagrożeń i reagują na nie w sposób skrajny. Można wyróżnić dwa wnioski. Pierwszy – prosty. Nie ma sensu reagować w sposób skrajny na coś, co niebawem może przestać nas przerażać. Drugi wydaje się bardziej skomplikowany.
W swoich decyzjach należy brać pod uwagę to, jak zareagują inni. Przedsiębiorca, inwestor, menedżer, przewidując, jak zachowają się inni, powinien się do tego przystosować. Powszechny strach przed czymś może bowiem wywołać samosprawdzającą się prognozę i doprowadzić na przykład do silnej i długotrwałej przeceny. W kryzysie więc wiele rzeczy można kupić zdecydowanie taniej niż w czasie normalnym.

Nie przywiązuj się do stanu bieżącego

Jeszcze niedawno obserwowaliśmy hossę w branży deweloperskiej. Przez kilka lat ceny akcji spółek budowlanych systematycznie pięły się w górę. Wielu obserwatorom i analitykom wydawało się wtedy, że trend wzrostowy będzie kontynuowany. Dzisiaj wiemy, że już nie jest. Liczne obserwacje pokazują, że wszyscy mamy skłonność do dostrzegania trendów. Badania wskazują, że to część mózgu niezależna od naszej woli ma taką skłonność. Co więcej, niewiele nam potrzeba, żeby trend zarejestrować. Mówi się do trzech razy sztuka i zgodnie z tym powiedzeniem trzy to już trend. Wystarczy, by ceny akcji jakiejś spółki silnie wzrastały trzy dni z rzędu, a inwestorzy zaczynają je kupować, wierząc, że rozpoczął się nowy trend.
Skłonność ludzi do wiary w trendy jest tak mocna, że niektórzy są w stanie ją wykorzystywać. Na przykład konstruktorzy automatów do gry (tzw. jednorękich bandytów) mogą je tak programować, by na czterech pierwszych osiach dosyć często pojawiały się takie same obrazki, podczas gdy pięć identycznych obrazków oznacza wysoką nagrodę. Gracze oczekują, że wreszcie i na piątej osi pojawi się taki sam obrazek i nie mogą się powstrzymać się przed dokładaniem pieniędzy, żeby taki pożądany stan uzyskać. Podobnie rzecz ma się z loteriami – zdrapkami.
W kryzysie ekonomicznym silna wiara w kontynuację niekorzystnych tendencji może prowadzić do ignorowania symptomów poprawy. Kiedy bowiem oczekujemy, że jakiś proces z pewnością będzie kontynuowany, a następują oznaki zmiany trendu, dużo wolniej się do nich dostosowujemy.

Patrz dalej w przyszłość – nie bądź krótkowzroczny

Wiadomo, że nikt z nas nie lubi ponosić strat. Konsumenci, nabywając różne produkty i usługi, chcieliby je kupować po możliwie niskiej cenie. Pracodawca, zatrudniając pracowników, chciałby mu płacić raczej mniej niż więcej. Nastawienie na redukowanie strat może być jednak niekorzystne. Na przykład konsument, który przesadnie nastawi się na kupowanie po niskiej cenie, może stracić, kupując zawsze rzeczy tanie. Mając wybór między tańszą i droższą lodówką, może nie zauważyć, że lodówka droższa jest tańsza w eksploatacji, tak że ostatecznie wyjdzie taniej, kiedy kupi lodówkę droższą. Ma sens powiedzenie: jestem zbyt biedny, by kupować rzeczy tanie. Podobnie pracodawca nie zawsze postąpi rozsądnie, zatrudniając kandydata, który akceptuje niższą płacę. Będzie to zależało od produktywności rozważanych kandydatów.
Nasza niechęć do ponoszenia strat, zwłaszcza w okresie kryzysu, może nas wpędzać w pułapkę krótkowzroczności. Jak pisze Mittelstaedt w swej książce na temat unikania błędów w biznesie, słuszne hasło „cięcia kosztów” może się skończyć fatalnie. Przykładem może być słynne siedem i pół dolara. Tyle bowiem wynosiła różnica w cenie pomiędzy niskiej jakości uszczelkami samochodowymi dostarczanymi swego czasu na rynek amerykański a wysokiej jakości uszczelkami zainstalowanymi w konkurencyjnych samochodach zagranicznych. Słabsze uszczelki powodowały szybszy wyciek oleju silnikowego. Podobnego typu problemy miał jeden ze znanych producentów opon po zastosowaniu ze względów oszczędnościowych najtańszych komponentów. Jak się okazało, opony zaczęły masowo pękać z powodu wzrostu temperatury przy dużych prędkościach samochodu.

Doceniaj zyski oddalone w czasie

Zastanówmy się, czy wolelibyśmy otrzymać 1000 zł natychmiast, czy 1050 zł za miesiąc? Wyniki badań pokazują, że większość z nas wybrałaby natychmiastową wypłatę 1000 zł. Większość z nas wolałaby zarazem otrzymać 1050 zł za 13 miesięcy niż 1000 zł za rok. Jak widać, te same 30 dni inaczej są pojmowane, jeśli liczone są od dziś, a inaczej, gdy liczone są od jakiejś przyszłej daty. Oznacza to, że łatwiej radzimy sobie z odrzuceniem pokusy, jeśli jest ona oddalona od momentu, w którym podejmujemy decyzję. Jeśli natomiast pokusa jest do wzięcia natychmiast, wtedy najtrudniej ją odrzucić. Skłonność do wybierania mniejszej, ale natychmiastowej nagrody w konfrontacji z większą, ale oddalaną w czasie, obserwuje się zarówno u zwierząt, u małych dzieci, a także u dorosłych. Nikt z nas nie lubi zbyt długo czekać na nagrodę, na przykład na wynagrodzenie. Niewiele osób przejmuje się bardzo oddalonymi karami, np. stratami. Wbrew tym naturalnym skłonnościom w niektórych przypadkach można odnieść wymierne korzyści, decydując się na odroczenie nagrody, kontrolując przy tym własną impulsywność. Warto zauważyć, że kupując akcje lub jednostki uczestnictwa funduszu akcji, kupujemy w zasadzie „udziały” w spółkach. Nabywając te „udziały” w czasie głębokiej bessy, kupujemy je o wiele taniej, niż gdybyśmy to zrobili podczas hossy. Zyski z takiej inwestycji przypuszczalnie nie będą natychmiastowe, ale mogą być znaczące.
Podsumowując, choć kryzys stanowi niepożądany okres w gospodarce rynkowej, to jednak zamiast koncentrować się jedynie na jego przeczekaniu, warto pokusić się o aktywność.