O skali zapaści świadczy braku na salonie takich potentatów jak Nissana i Mitsubishi, które zrezygnowały z uczestnictwa w salonie we Frankfurcie ze względu na drastyczny program oszczędności. Na szczęście ponad 60 producentów aut z 30 krajów nie zawiodło. W świetle reflektorów oraz blasku urodziwych hostess przedstawia światowe premiery, wskazując troskę o środowisko naturalne, rozwój nowych technologii. Demonstrują, że mimo gwałtownego spadku sprzedaży, nie maja zamiaru składać broni.

Nie bez powodu kanclerz Angela Merkel podkreślała na otwarciu, że „napęd elektryczny, używany w elektrycznych i hybrydowych pojazdach, to wielkie okno ludzkości na przyszłość”. Z drugiej strony ostrzegła, że to dopiero początek. Do 2020 r. na niemieckich autostradach pojawi się zaledwie 1 mln samochodów elektrycznych. – Minie więc jeszcze jedna generacja nabywców aut, nim trend ten rozpowszechni się w Niemczech - dodała. Niemniej rząd już na początku roku podjął szereg kroków finansowych, wspierających produkcję takich aut w 2012 r.

Zemsta Honeckera

Dlatego uwagę zwiedzających przyciągają niemieckie auta ekologiczne. BMW przedstawia dobrze znane modle X6 i Serie 7 w wersji ActiveHybrid oraz futurystyczny projekt Efficient Dynamics Concept. Monachijski koncern stara się udowodnić, że oszczędność może iść w parze z dużą mocą i wygodą pasażerów.
W podobny trend wpisuje się również koncepcyjny Mercedes BlueZero E-cell Plus Concept oraz produkcyjna już wersja klasy B o nazwie F-Cell, zasilana ogniwami elektrycznymi, która w 2010 r. trafi do klientów w Europie i Stanach Zjednoczonych.

Reklama

Spore zainteresowanie zwiedzających budzi także „zemsta Honeckera” czyli całkiem nowy Trabant z napędem elektrycznym, który ma zacząć podbijać mniej zamożnych klientów ze wschodnich landów, zafascynowanych nową technologią. Na jego dachu umieszczono bowiem baterie słoneczne.

W spalinowo-elektrycznej odmianie pokazano francuski crossover wyposażony w silnik Diesla wspomagany napędem elektrycznym. Wyprodukował go koncern Peugeota pod nazwą 3008Hybrid4. Jego przedstawiciel podkreślają, że do 2020 r. już co 20. nowy samochód będzie z napędem elektrycznym.

Problemem pozostaje nadal cena

Zdaniem szef konkurencji, prezesa Renault Carlosa Ghosna, w 2020 r. już 10 proc. pojazdów poruszających się po szosach świata będzie z napędem elektrycznym. – Dostrzegamy w tym ogromny potencjał. Ale wykorzystanie zależy nie od samych technologii, ale jak bardzo rządy, prezydenci, burmistrzowie miast są zdecydowani wspierać nowe technologie - dodał. Wytwórcy aut nie mają wyboru. Muszą produkować samochody nie szkodzące atmosferze. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ceny ropy będą rosły, a normy będą coraz ostrzejsze.

Pojazdy hybrydowe, w których produkcji prym wiedzie Toyota z Priusem, stanowiły niespełna 2 proc. wszystkich poruszających się po drogach w 2008 r. Głównie z powodu wysokich cen, gdyż kosztują średnio o 5 tys. dolarów drożej niż tradycyjne auta z napędem spalinowym. Tymczasem auta wyłącznie z napędem elektrycznym czy wręcz ładowane z kontaktu są jeszcze droższe niż tradycyjne hybrydy, wskazują eksperci.

Amerykańska firma Tesla Motors poleca np. roadstera z jednorazowym przejazdem 400 km, ładowanego z gniazdka „tylko” za 109 tys. dolarów. Zamierza pod koniec 2011 r. i w 2012 r. wypuścić na rynek rodzinnego sedana „Model S” za 49 tys. dolarów. Ale nowe auto III generacji, które pojawi się na rynku za 5 lat, może kosztować już tylko 30 tys. „zielonych”. Przebój GM - Chevrolet Volt - ma kosztować ponad 40 tys. dolarów. No chyba, że rząd USA dofinansuje produkcję, co nie jest wykluczone.

- Wszystko sprowadza się więc do finalnego pytania, jaki będzie koszt baterii dla konsumenta? - puentuje prezes Ghosn.

Nie ma uniwersalnego rozwiązania

Inni producenci podkreślają, że wybór jednego tylko rodzaju napędu nie rozstrzygnie się w najbliższych latach. – W następnych 10 latach widzę rynek w Europie z różnymi technologiami wzajemnie uzupełniającymi się. Wiele też zależy od konsumentów, rządów i władz lokalnych, jakie wprowadzą regulacje i podatki - mówi Guillaume Gerondeau, szef planowania i marketingu w Toyota Motor Europe. Zaznacza, że przewidywania prezesa Ghosna, że co 10. samochód sprzedawany na rynku będzie z napędem elektrycznym są „baaardzo optymistyczne”.

Wszystko zależy od ceny baterii. – Nie chcemy wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka, zwłaszcza, że nie znamy jego rozmiaru - wskazuje szef PSA Peugeot Citroen Philipe Varin. – Nie jesteśmy zachłanni, ale zrównoważeni - dodaje. Firma pokazała we Frankfurcie elektryczny pojazd pod marką iOn zbudowany w kooperacji z Mitsubishi i oparty na jego modelu iMiev. Prezes podkreśla, że preferuje technologie hybrydowe.

- Nie ma jednego paliwa mogącego zastąpić benzynę czy olej. Każdy producent samochodów musi zdecydować się na technologię, której poświęci cały wysiłek - wskazuje Takehi Uchiyamada, odpowiedzialny w koncernie Toyota za badania i rozwój. – Myślę, że nie będzie technologicznego przełomu w wyłącznej promocji na rynku pojazdów o czystym napędzie elektrycznym. Uważamy, że ładowny z kontaktu pojazd hybrydowy jest bardziej praktyczny, ma rozsądną cenę, a przede wszystkim najbliższy realiom rynkowym - dodaje.

We Frankfurcie firma Fisker Automotive pokazuje luksusowy, czterodrzwiowy sedan Karma o napędzie hybrydowym ładowany z kontaktu. – W pełni elektryczne samochody budzą obawy wśród klientów, że będą niekiedy musieli pieszo wracać do domu, gdy wyczerpią się baterie. Jednak do 2030 r. już większość wytwarzanych pojazdów będzie z napędem elektrycznym. Zapewne do 2050 r. odsetek wzrośnie nawet do 70-80 proc. i będą to samochody wyłącznie z napędem elektrycznym - przewiduje prezes Musk Fisker. Elektrownie będą więc musiały zwiększyć moc.