"To, komu sprzedadzą, prawdopodobnie będzie zależało od ceny" - mówił podczas środowego posiedzenia rządu Litwy minister Sekmokas. W jego ocenie PKN Orlen wchodząc na litewski rynek widocznie nie przewidział swych możliwości finansowych. Dyskusja na temat możliwości sprzedaży przez PKN Orlen rafinerii wynikła z tego, iż polski koncern od dłuższego czasu ubiega się o uzyskanie udziałów w litewskim terminalu naftowym w Klaipedos Nafta, a litewski rząd się na to nie zgadza.

PKN Orlen tłumaczy, iż uzyskanie kontroli operacyjnej nad terminalem Klaipedos Nafta jest warunkiem funkcjonowania Orlen Lietuva "na oczekiwanym poziomie rentowności" i dalszego rozwoju tej litewskiej spółki. Terminal ten jest głównym punktem eksportowym produktów Orlen Lietuva. Rząd Litwy, który w Klaipedos Nafta ma 70 proc. udziałów twierdzi, że jest to przedsiębiorstwo strategiczne i nie zamierza go sprzedawać. W niedawnej publikacji w dzienniku "Rzeczpospolita" wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski stwierdził m.in., że polsko-litewski strategiczne partnerstwo na forum UE nie przekłada się na relacje na poziomie spółek w kluczowej kwestii dla PKN Orlen.

Budzanowski przyznał, że "jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to możliwe, że PKN Orlen będzie musiał rozważyć inne scenariusze realizacji tego projektu" i zauważa, że "nie po to Skarb Państwa jako główny właściciel PKN dał przyzwolenie na transakcję wartą 3,5 mld dolarów na Litwie, by polska firma miała tylko dopłacać do spółki w Możejkach". Władze Litwy obawiają się, że rafineria może przejść na własność Rosjan.



Reklama