Ogólna wartość niespłaconych pożyczek konsumenckich spadła o 109 miliardów dolarów wobec szczytowego poziomu 2,6 mln dol. w lipcu 2008 roku. Zmniejszanie się wartości tych kredytów nie jest samo w sobie złe. Nadmiernie zapożyczone gospodarstwa domowe muszą naprawić swoje bilanse, a dane o kredytach mogą wskazywać, że następuje postęp w spłacaniu przez nie długów. Jednak fakt, że od maja do lipca spadek wartości kredytów nasilił się, może wskazywać, że potrwa to jeszcze długo, co zapewne oznaczałoby przewlekly okres słabego popytu konsumpcyjnego. Nawet osobom bezpośrednio zajmującym się tą kwestią trudno się rozeznać, czy ten spadek wynika ze zmniejszonego popytu na kredyt, czy ze zbyt małej jego podaży. – Naprawdę ciężko jest nam wskazać palcem, czy w grę wchodzi konsument, czy pożyczkodawca – mówi Chet Wiermansky z wielkiej agencji danych kredytowych TransUnion.
Większość polityków jest jednak przekonana, że dane te wskazują na utrzymywanie się trudności w uzyskaniu kredytu przez gospodarstwa domowe. Dostępność mieszkaniowych kredytów hipotecznych nadal jest ograniczona, podobnie jak ich ubezpieczeń oraz pożyczek pod zastaw domów. Politycy obawiają się też, że zaostrzenie wymogów w sprawie kart kredytowych zniechęca pożyczkobiorców. Powiodły się natomiast wysiłki Fed, obejmujące zmniejszenie rentowności papierów skarbowych i skupywanie walorów bazujących na kredytach hipotecznych: oprocentowanie 30-letnich kredytów wynosi teraz około 5 proc., wobec ponad 6 proc. rok temu.
Przyczyniło się to w ciągu roku do wzrostu o 30 proc. wniosków na nowe kredyty lub refinansowanie starych. Nie wszystkie wnioski zyskują jednak aprobatę. Dane z Mortgage Bankers Association wskazują, że w zeszłym roku zatwierdzono ich tylko 52 proc., wobec 65 proc. przed pęknięciem bańki na rynku mieszkaniowym. Niektóre pożyczki jest poza tym o wiele trudniej zabezpieczyć. Ostatnie dane Fed wskazują, że rynki papierów bazujących na kredytach subprime (obarczonych największym ryzykiem) oraz tzw. jumbo loans praktycznie wyschły. Na pierwszym z tych rynków między 2007 a 2008 rokiem doszło do spadku o 88 proc., a w przypadku pożyczek jumbo – za dużych, żeby wykupiły je bądź gwarantowały agencje rządowe – o 72 proc. Wtórny rynek pożyczek jumbo prawie zamarł, bo prywatni gracze uciekli z niego, a Fannie Mae i Freddie Mac – dwa dominujące na tym rynku państwowe giganty – nie zajmują się nimi. W efekcie oprocentowanie tych kredytów jest według firmy Bankrate.com do 2 punktów większe niż standardowych kredytów – i to pomimo większej wiarygodności klientów.
Zamarły także prywatne ubezpieczenia kredytów mieszkaniowych, umożliwiające uzyskanie ich przez ludzi, którzy nie mają wymaganych 20 proc. wkładu. W sierpniu nowych transakcji tego typu było o połowę mniej niż rok wcześniej, bo ubezpieczyciele zaostrzyli przepisy i podnieśli opłaty. Trudniej jest dziś również traktować dom jak skarbonkę, zaciągając pożyczki pod jego wartość rynkową, co było popularne w okresie bańki. Co piątego konsumenta w USA dotknęło także ograniczenie kredytu na koncie i na karcie kredytowej – przeciętnie o 15 proc. czyli 5,1 tys. dol. W II kwartale przeciętna kwota kredytu na nowych kartach była o 25 proc. mniejsza niż rok wcześniej. Posiadanie kart stało się poza tym droższe. Wiele banków podnosi opłaty, chcąc ubiec nowe przepisy o kartach, które wchodzą w życie w lutym. Ograniczają one poziom opłat i restrykcji, jakie bank może nałożyć na klientów, uznawanych za ryzykownych. Dlatego banki starają się wcześniej pozbyć się niektórych klientów.
Reklama