GRZEGORZ OSIECKI:
Na ile jest gotowy plan konsolidacji i rozwoju finansów publicznych?
MICHAŁ BONI:
Pracujemy bardzo intensywnie nad różnymi rozwiązaniami. Ale trzeba poczekać, bo chcemy pokazać je jako całość. W tej chwili jesteśmy gotowi na 75 proc.
Reklama
Reguła wydatkowa będzie podstawą tego planu?
Ja bym nie przesądzał o mechanizmie. Są różne modele. Musimy to do marca czy kwietnia przedyskutować z ekonomistami, także z różnymi partnerami. Istotą takiej reguły musi być antycykliczność. To znaczy oszczędza się wtedy, gdy są wyższe dochody i lepsza sytuacja gospodarki. Ale gdy jest gorzej, stać nas na podtrzymanie inwestycji. Choć nie należy wykluczać, iż także w sytuacji, jaka jest czy będzie w najbliższych latach, silne mechanizmy reguły wydatkowej obniżające poziom wydatków powinny zadziałać.
Czy plan będzie zamknięciem reformy emerytalnej? Zapadną ostateczne rozstrzygnięcia dotyczące emerytur mundurowych czy KRUS?
W przypadku emerytur mundurowych taka dyskusja jest niezbędna. Wydaje się, że powinniśmy jasno powiedzieć, iż od pewnego momentu nowo wstępujący do służby powinni uczestniczyć w powszechnym systemie emerytalnym, tak jest zresztą w wielu krajach. O tym, czy byłyby jakieś okresy przejściowe, trzeba otwarcie rozmawiać.
Od kiedy?
Taką decyzję powinniśmy podjąć po dyskusji w najbliższych dwóch latach.
A co w końcu z OFE?
Trzeba stworzyć nowy model, w którym bardziej będzie zależało im na zysku klienta. Trzeba stworzyć zewnętrzny punkt odniesienia, bo dziś porównują się ze sobą. Trzeba też stworzyć funduszom większą elastyczność inwestycyjną.
A propozycje ministrów finansów i pracy, by przenieść 60 proc. składki do ZUS?
Ja rozumiem te propozycje. Mają rację, walcząc z zagrożeniem, jakie tworzy obecny system emerytalny dla generowania długu publicznego. Jest to szczególnie niebezpieczne na przyszłość. Istotą pomysłu jest, by zmniejszyć zagrożenia związane z długiem, a by przy tej okazji przyszły emeryt nie stracił. Moje pytanie jest inne: co zrobić, by uniknąć zagrożenia związanego z długiem, a zarazem po 10 latach dokonać takiego przeglądu działania OFE, by nie pytać, jak emeryt ma nie stracić, tylko jak ma zyskać. Wzrost stopy zwrotu co roku o 0,25 proc. daje ok. 50 zł emerytury więcej, a o 0,5 proc. już prawie 100 zł. To ma znaczenie dla ludzi. To nie ludzie są dla OFE, ale OFE dla ludzi.
A co pan sądzi o propozycjach różnych definicji długu, o których pisał DGP?
To dobre pomysły, bo w bardzo czytelny sposób pokazują, jak są generowane różne elementy długu publicznego. Mamy spór, ale on może pozwolić pogodzić wszystkie elementy. To znaczy przycisnąć OFE, by działały efektywniej, dokonać innej klasyfikacji długu publicznego i w końcu uniknąć zamieszania u przyszłych emerytów. Przyjęcie takiego rozwiązania dałoby gospodarce oddech na 2 do 3 lat, jeśli chodzi o dług, a w tym czasie krok po kroku i wiarygodnie można wdrażać różne reformy finansów publicznych, w tym te związane z systemem emerytalnym, które mają długofalowe znaczenie. Gdyby dodać efekt nowej klasyfikacji długu (12 – 13 mld), dobre rezultaty prywatyzacji (np. 18, 20 mld w 2010 r.) czy inne zarządzanie środkami agencji i funduszy (ewentualnie może mogłoby być trochę powyżej 10 mld zł), co zmniejszałoby potrzeby pożyczkowe państwa, to można zatrzymać dług na poziomie ok. 3,5 – 4 proc. PKB mniejszym. Warto!

>>> Czytaj także: Boni: wiemy, jak zaoszczędzić 23 mld zł