– O tym, że internet może zagrozić telewizji, mówi się od dawna. Teraz obserwujemy początki tego procesu – uważa Jakub Bielerzewski z domu mediowego Starcom. Kiedy w 1981 r. startowała MTV, pierwszym wyemitowanym teledyskiem było słynne „Video killed the radio star”, czyli „Wideo zabiło gwiazdę radiową”. Teraz Marcin Pery, szef podległej Polsatowi telewizji internetowej Ipla, był delikatniejszy i mówił tylko, że jesteśmy świadkami rewolucyjnej zmiany w sposobie korzystania z sieci.
I rzeczywiście, kanały telewizyjne w internecie mają już wszystkie największe portale, a także coraz więcej małych specjalizujących się w wąskiej tematyce. Również eksperci ds. rynku internetowego potwierdzają: e-telewizja, telewizja internetowa czy IPTV zaczyna zdobywać coraz większy kawałek mediowego tortu. – To nadal nie jest jakaś oszałamiająca wartość, ale tempo wzrostu jest spore – mówi Bielerzewski. Choć łącznie internetowe telewizje stanowią w Polsce zaledwie 1 procent całego rynku telewizyjnego, to w ciągu ostatnich trzech lat wzrosły one 300 razy i jak oceniają eksperci, powtórzą ten wynik w ciągu roku.
Ten wzrost widać wyraźnie w wynikach oglądalności 10 największych e-stacji (m.in. Tvn24.pl, Wp.tv, Onet.tv czy Ipla.tv). Jeszcze w czerwcu internauci na oglądaniu ich programów spędzili trochę ponad 5 mln godzin, ale w listopadzie było to już 7 mln. Czyli średnio na każdego polskiego internautę przypada około pół godziny spędzonej przed telewizją w sieci. – Nasz wynik jest jeszcze lepszy. Codziennie każdy z naszych widzów średnio ogląda Iplę przez godzinę i dziewięć minut. Tymczasem widz Polsatu spędza przed monitorem godzinę i dwadzieścia minut. To pokazuje, że widzowie e-telewizji są równie wierni jak ci oglądający tradycyjną – dodaje Pery.
Jak wynika z badań Gemiusa, z roku na rok coraz mniej polskich internautów wybiera stacje tradycyjne. W 2004 r. oglądało je 69 proc. ankietowanych, w tym już tylko nieco ponad połowa.
Reklama
ikona lupy />
Wartość reklamy na rynku e-wideo / DGP