Raport zaprezentowano w czwartek w siedzibie Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Wynika z niego, że po największym od dwóch lat spadku międzynarodowego przepływu inwestycji zagranicznych, jaki miał miejsce w drugiej połowie 2009 r., od początku 2010 r. inwestycji znów zaczęło przybywać. "Wygląda na to, że inwestycje na świecie osiągnęły dno i teraz zaczynają się podnosić" - powiedział na konferencji prasowej konsultant raportu i przedstawiciel UNCTAD prof. Zbigniew Zimny.

Zauważył, że w zeszłym roku spadki odnotowano we wszystkich krajach. Największe były one w państwach wysoko rozwiniętych, ale nie ominęły także Polski. "W Polsce inwestycje spadły o 22 proc., a w dziesięciu nowych krajach Unii, z którymi Polska głównie konkuruje o inwestycje, spadek wyniósł aż 54 proc." - powiedział Zimny.

Z raportu wynika, że Polska wśród państw w regionie wciąż przyciąga najwięcej bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W 2009 r. miały one wartość ok. 11 mld dolarów. Zimny powiedział, że na świecie główną formą inwestycji zagranicznych są fuzje i przejęcia przedsiębiorstw. Tym czasem w Polsce tego typu zakupy stanowiły zaledwie 7 proc. wszystkich inwestycji zagranicznych. Ok. 90 proc. to inwestycje zaczynane "od zera", a co za tym idzie tworzące nowe miejsca pracy. Dla porównania, w Czechach fuzje i przejęcia stanowiły 85 proc. inwestycji zagranicznych.

Według autorów raportu, w ostatnim roku Polska zyskała na atrakcyjności inwestycyjnej. Wielu potencjalnych inwestorów zaczęło brać nasz kraj pod uwagę, jako miejsce do inwestowania. Robert Seges z PAIiIZ uważa, że jest to spowodowane wywołanymi przez kryzys spadkami kosztów pracy i kursu złotego, co sprawiło, że nasz kraj stał się atrakcyjniejszy szczególnie dla amerykańskich firm. Seges podkreślił jednak, że Polska będzie na tyle dobrym miejscem do lokowania kapitału, na ile będzie mogła zaproponować wysoko wykwalifikowane kadry.

Reklama