Najprawdopodobniej, bo pewność będziemy mieli dopiero w przyszłym roku, gdy światło dzienne ujrzy odpowiedni komunikat resortu finansów. Pula, która trafi na rynek w całym roku, to ok. 11 mld euro. Można to wywnioskować z deklaracji wiceministra finansów Dominika Radziwiłła, który zapowiedział, że skala tegorocznej wymiany będzie podobna do ubiegłorocznej. To niezbyt duża kwota, biorąc pod uwagę obroty na rynku walutowym.

Z ostatnich dostępnych danych NBP za kwiecień 2010 r. wynika, że średnie dzienne obroty na krajowym rynku wynosiły równowartość prawie 2 mld dol., czyli około 1,5 mld euro liczoną po ówczesnym kursie. Mowa o rynku kasowym (tzw. spot), bez uwzględnienia instrumentów pochodnych. – Dlatego w dłuższym czasie skuteczność wymiany będzie ograniczona, podobnie jak było to przed rokiem – mówi Dorota Strauch z Raiffeisen Banku.

Sam resort też zdaje sobie sprawę z tego, że próba walki z trendem na dłuższą metę może skończyć się porażką, więc w ubiegłym roku rzucił większość sił na ostatni kwartał roku. Zależało mu na korzystnym kursie 31 grudnia, bo służył do wyliczania złotowej wartości zagranicznej części długu. W tym roku ryzyko przekroczenia drugiego progu ostrożnościowego jest mniejsze, więc MF będzie mogło wymieniać waluty wówczas, gdy będzie to dla niego najbardziej opłacalne, i nie musi zostawiać amunicji na koniec roku. Kolejną okazję do rynkowej sprzedaży MF może mieć w czerwcu, z okazji greckich wyborów.

Jeśli Grecy powiedzą „nie” dla dalszych cięć, pomoc z UE zostanie wstrzymana, a ryzyko wyjścia Grecji z eurolandu wzrośnie. To, według Doroty Strauch, może oznaczać osłabienie złotego do poziomu z końca 2011 roku – czyli powyżej 4,55 zł za euro. Marek Rogalski, analityk DM BOŚ, zwraca uwagę na inne problemy strefy euro, które powodują wzrost napięcia na rynku: wzrost obaw o kondycję hiszpańskiego sektora bankowego i brak pomysłu na ratowanie instytucji przeżywających kłopoty. –

Reklama

Inwestorzy obawiają się, że Hiszpania pójdzie drogą Irlandii, która przez konieczność dokapitalizowania własnych banków została zmuszona do ubiegania się w 2010 r. o zewnętrzną pomoc finansową – napisał we wczorajszym raporcie. A to oznaczałoby fiasko hiszpańskiego planu konsolidacji fiskalnej i – w związku z tym – dużą presję na osłabienie euro wobec dolara. Złoty też by wówczas stracił.

ikona lupy />
Kursy walut / DGP