Europejski Bank Centralny ogłosił w sobotę, że trzeci co do znaczenia łotewski bank ABLV "znajduje się w stanie upadłości lub prawdopodobnej upadłości". Został on trzy dni wcześniej oskarżony przez władze USA o pranie pieniędzy na szeroką skalę.

EBC już w poniedziałek polecił łotewskiemu bankowi zamrozić wypłaty. Ta niecodzienna decyzja ze strony Frankfurtu miała na celu zapobieżenie wyciekowi funduszy przed ogłoszeniem pięć dni później werdyktu w sprawie sytuacji łotewskiego banku.

Europejski Bank Centralny uzasadnił go w komunikacie mówiącym o niewystarczającej płynności banku ABLV, który "prawdopodobnie nie będzie w stanie spłacić swych długów".

Ze swej strony ABLV dopatruje się w całej sprawie sabotażu i podkreśla, że w ubiegłym tygodniu wydał wszelkie nieodzowne decyzje, aby zapewnić, że do jego kas wpłynie w ciągu czterech dni 1,36 miliarda euro, co powinno stworzyć gwarancje dla EBC.

Sytuacja finansowa banku ABLV gwałtownie pogorszyła się pod koniec ubiegłego tygodnia po wskazaniu go przez amerykańskie ministerstwo finansów jako instytucji "odgrywającej czołową rolę w praniu brudnych pieniędzy", za pomocą których finansowane są nielegalne programy zbrojeniowe Korei Północnej.

Reklama

Kłopoty ABLV wyszły na jaw w chwili, gdy wybuchł skandal polityczno-finansowy, w który zamieszany jest prezes łotewskiego banku centralnego Ilmars Rimszeviczs.

Podejrzany o korupcję i zawieszony w sprawowaniu swych funkcji Rimszeviczs zapewnia o swej niewinności i oskarża na łamach prasy inne łotewskie banki o zmontowanie przeciwko niemu akcji odwetowej, ale nie wymienia przy tym ABLV.