Przedstawiciele młodego pokolenia włoskich liderów partyjnych rzucili wyzwanie 81-letniemu weteranowi polityki Silvio Berlusconiemu, który stoi na czele koalicji sił centroprawicy prowadzącej w sondażach przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi.

Kampanii wyborczej antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd przewodzi 31-letni Luigi Di Maio, wiceprzewodniczący Izby Deputowanych parlamentu poprzedniej kadencji, a obecnie kandydat na premiera. To, co wyróżnia go wśród innych liderów ugrupowań, to najmniejsze doświadczenie polityczne. Pochodzi z okolic Neapolu. Próbował studiować inżynierię, a następnie prawo na tamtejszym uniwersytecie, ale porzucił studia.

Pracował w różnych zawodach: był kelnerem, przedstawicielem handlowym, dziennikarzem, administratorem sieci, a także stewardem na neapolitańskim stadionie piłkarskim.

W 2010 roku starał się o mandat radnego z Ruchu Pięciu Gwiazd w swej rodzinnej miejscowości Pomigliano d’Arco, ale nie został wybrany. Trzy lata później w internetowych prawyborach w ruchu otrzymał 189 głosów i z takim wynikiem trafił na listę kandydatów do parlamentu. W wieku 26 lat został deputowanym i wiceprzewodniczącym izby niższej.

Komentatorzy podkreślają, że w formacji założonej w internecie przez komika Beppe Grillo, w której nie brakuje osób o populistycznych poglądach, Di Maio uchodzi za pragmatyka. Mimo umiarkowanych poglądów jest jednym z najbardziej krytykowanych we włoskich mediach polityków. Zarzuca mu się, że jest wykonawcą poleceń Grillo oraz wytyka mu się nieznajomość historii i geografii, a także błędy gramatyczne.

Reklama

Na kilka tygodni przed wyborami pojechał do Londynu, gdzie w czasie spotkania z inwestorami w City zapewniał, że jego krytyczna wobec UE formacja nie składa się z populistów. "Będziemy prowadzić dialog z Unią, nie wyjdziemy ze strefy euro" - dodał Di Maio, który wcześniej mówił we Włoszech o potrzebie przeprowadzenia referendum w sprawie pozostania we Wspólnocie. Wycofał się potem z tych słów w związku z burzą, jaką nimi wywołał.

Pytany, który z europejskich przywódców wydaje mu się najbliższy, odparł: "Nie mam wzorów, ale wiele dobrych praktyk, które chciałbym importować".

Odrzucił też twierdzenia, między innymi amerykańskich ekspertów, jakoby w działania na rzecz poparcia dla Ruchu Pięciu Gwiazd zaangażowana była rosyjska propaganda.

Podczas gdy w Ruchu Pięciu Gwiazd Di Maio występuje jako jedyny kandydat na premiera, w kampanii rządzącej obecnie centrolewicowej Partii Demokratycznej (PD) dominują dwaj bardzo doświadczeni w porównaniu z nim politycy - lider ugrupowania, były szef rządu 43-letni Matteo Renzi i obecny premier, 63-letni Paolo Gentiloni.

Renzi jest sekretarzem generalnym PD, który w ciągu kilku lat zrobił w niej błyskawiczną karierę. Jako 34-latek został burmistrzem Florencji, a następnie rzucił wyzwanie tzw. starej gwardii ugrupowania, apelując o "złomowanie" dotychczasowych kadr. Na czele ugrupowania stanął w 2013 roku, a rok później ogłosił, że traci zaufanie do wyłonionego przez nią premiera Enrico Letty.

Zmusił go do ustąpienia i zajął jego miejsce. Na czele rządu Renzi stał od lutego 2014 do grudnia 2016 roku. Podał się do dymisji, gdy jego rząd przegrał referendum konstytucyjne. Gabinet proponował gruntowną reformę Senatu, który miałby stać się izbą regionów, pozbawioną większego politycznego znaczenia. Rząd Renziego przegrał, bo w zgodnej opinii komentatorów obywatele głosowali przeciw premierowi, zarzucając mu arogancję i zdominowanie sceny politycznej, a nie dlatego, że nie chcieli redukcji kosztów polityki, jakie przyniosłaby proponowana zmiana.

Premier po ustąpieniu z urzędu prezesa Rady Ministrów powrócił na stanowisko szefa partii, wygrywając kolejne prawybory.

Zauważa się, że obecnie prowadzi znacznie spokojniejszą i bardziej wyważoną kampanię wyborczą niż przed referendum ponad roku temu. Nie przedstawia się w niej jako kandydat na premiera, bo przypomina, że ordynacja wyborcza tego nie przewiduje.

Mając świadomość wielu negatywnych głosów, jakie otrzymał, firmując swoim nazwiskiem kampanię przed referendum konstytucyjnym, apeluje teraz do wyborców, by głosowali na Partię Demokratyczną, "mimo Renziego" - jak sam dodaje.

Znacznie większym poparciem niż on, jako potencjalny kandydat na premiera, cieszy się obecny szef rządu Gentiloni. Z sondażu wynika, że zaufanie do niego ma 38 proc. Włochów, o 10 punktów procentowych więcej niż może dostać w wyborach PD.

Na czele rządu Gentiloni stoi od 14 miesięcy, a wcześniej w gabinecie Renziego był szefem dyplomacji.

Zaczynał jako lewicowy aktywista i działacz ruchów ekologicznych. Do parlamentu wszedł w 2001 roku, a w roku 2006 został ministrem telekomunikacji w rządzie Romano Prodiego. Był jednym z założycieli PD. Uważany jest za uosobienie umiarkowania i spokoju, całkowite przeciwieństwo energicznego Renziego.

Jako premier Gentiloni przez osiem miesięcy nie udzielił żadnego wywiadu, co uznano za rekord medialnej wstrzemięźliwości. Do studiów telewizyjnych zaczął przychodzić pod koniec kampanii wyborczej. W jej trakcie kładzie nacisk na rezultaty osiągnięte przez jego rząd, przede wszystkim znaczne ograniczenie fali migracyjnej i wyprowadzanie kraju z ciężkiego kryzysu gospodarczego i ekonomicznego.

Także on nie przedstawia się jako kandydat centrolewicy na premiera, ale nie mówi też stanowczego "nie" propozycji pozostania na stanowisku w razie politycznego impasu powyborczego, gdy nie będzie większości zdolnej utworzyć samodzielny rząd.

Zastrzega, że zdaje się na decyzję prezydenta Sergio Mattarelli i daje jeden warunek: "to musi być rząd kontynuujący reformy".

Natomiast 44-letni przywódca prawicowej Ligi Północnej Matteo Salvini przekonany jest, że to on zostanie premierem. W młodości związany był ze skrajną lewicą, a od 27 lat działa w Lidze. Był dziennikarzem w partyjnym dzienniku "La Padania" i w rozgłośni Radio Padania Libera. Nazwa obu tych mediów Ligi odnosi się do separatystycznych haseł tego ugrupowania, które przez wiele lat opowiadało się za niezależnością niziny w dorzeczu rzeki Pad.

Przez trzy kadencje był eurodeputowanym Ligi. Przeciwnicy polityczni krytykują go za związki ze skrajną europejską prawicą, w tym z antyimigranckimi francuskim Frontem Narodowym Marine Le Pen i holenderską Partią na rzecz Wolności Geerta Wildersa.

Szef Ligi Północnej jest jednym z najsurowszych krytyków UE wśród włoskich polityków oraz gorącym zwolennikiem prezydenta USA Donalda Trumpa. Salvini prowadził kampanię przeciwko sankcjom Zachodu wobec Rosji nałożonych po aneksji Krymu, argumentując, że przynoszą one wielkie straty. Jako lider swojego ugrupowania podpisał porozumienie z partią Jedna Rosja, czyli politycznym zapleczem rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.

W obecnej kampanii wyborczej skoncentrował się na kwestiach migracji. Napływ migrantów z Afryki nazywa "inwazją". Mówi o konieczności "zakręcenia kurka", czyli zakończenia napływu uciekinierów, i o zamknięciu granic Włoch. Obiecał też odesłać z Włoch 600 tys. nielegalnych imigrantów, co jest jednym z haseł jego kampanii.

"Bruksela się martwi? A co mnie to obchodzi?" - powiedział na jednym z wieców.

Lider centroprawicowej koalicji Berlusconi przygotowuje dla niego stanowisko szefa MSW w rządzie Antonio Tajaniego, obecnego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Salvini mówi zaś, że będzie premierem. W czasie wiecu w Mediolanie zainscenizował zaprzysiężenie na stanowisko szefa rządu, trzymając w rękach różaniec, Ewangelię i Konstytucję Republiki.

W bloku Berlusconiego jest też prawicowe parlamentarne ugrupowanie Bracia Włoch, spadkobierca dawnego Sojuszu Narodowego. Jego liderką jest 41-letnia Giorgia Meloni, była minister ds. młodzieży w trzecim rządzie Berlusconiego w latach 2008-2011. Powtarza ona, że nadszedł czas, by premierem Włoch po raz pierwszy została kobieta.

Z Rzymu Sylwia Wysocka

>>> Czytaj także: Co muszą zrobić obywatele UE w Wielkiej Brytanii po Brexicie? Burmistrz Londynu stworzy specjalny portal