"Opierając się na raportach stwierdzamy, że ten tchórzliwy czyn został dokonany przez ludzi, którzy są opłacani przez Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Iran chciałby surowo ukarać tych ludzi" - oznajmił Chamenei na swojej oficjalnej stronie internetowej.

Dwa dni temu Ali Chamenei stwierdził, że zamach ma związek z sojusznikami USA w regionie. Nie podał, o jakie kraje chodzi, ale Reuters przypominał, że do amerykańskich sojuszników na Bliskim Wschodzie zalicza się rywala Teheranu - Izrael, oraz kraje Zatoki Perskiej, a szczególnie Arabię Saudyjską.

Do ataku doszło w sobotę podczas parady wojskowej w Ahwazie. Napastnicy otworzyli ogień w kierunku trybuny, na której zgromadzili się przedstawiciele władz, by obserwować paradę organizowaną w rocznicę rozpoczęcia wojny iracko-irańskiej z lat 1980-1988. Zginęło 25 osób, a ponad 60 zostało rannych.

Według doniesień medialnych wśród zabitych jest 12 żołnierzy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, elitarnej formacji irańskich sił zbrojnych, a także kobiety i dzieci.

Reklama

Do ataku przyznał się Arabski Ruch Walki o Wyzwolenie Ahwazu, regionalna arabska organizacja separatystyczna, walcząca o niepodległość bogatej w ropę naftową prowincji Chuzestan. Zgłosiło się także Państwo Islamskie (IS). Żadne z ugrupowań nie przedstawiło dowodów na poparcie swoich deklaracji.

Zamach ten był jednym z najpoważniejszych incydentów tego typu w Iranie. W zeszłym roku 18 osób zginęło w ataku na parlament i mauzoleum ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego; do ataku przyznało się IS. (PAP)

zm/ mc/