Ogłoszenie sukcesu w przedłużających się rozmowach koalicyjnych to powód nie tylko do ostrożnego zadowolenia, ale też do obawy o "przyszłość zachodniej demokracji liberalnej" - podkreśla amerykański dziennik w komentarzu redakcyjnym.

"Fakt, że niemiecka centroprawica i centrolewica były zmuszone ponownie przystąpić do koalicji, która poprzednio je osłabiła, świadczy o umacnianiu się politycznej ekstremy i każe martwić się o to, że w Niemczech i innych krajach Zachodu (polityczne) centrum ostatecznie może się nie utrzymać" - dodaje gazeta.

Jak pisze "WP", kanclerz Niemiec Angela Merkel, która w nowym rządzie ma pozostać na stanowisku, "była stabilną i skuteczną przywódczynią Niemiec i Europy, a w ostatnich miesiącach mile widzianą obrończynią wartości liberalnych, w tym praw człowieka, w epoce (prezydenta USA) Donalda Trumpa".

Gazeta wskazuje jednak na obawy, że bez "Merkel, której kariera według powszechnej oceny dobiega już końca, siła partii centrowych ulegnie dalszej erozji podczas kolejnych koalicyjnych rządów". Przypomina, że zarówno chadecki blok CDU/CSU, jak i SPD we wrześniowych wyborach do Bundestagu osiągnęły najgorsze wyniki w swej powojennej historii, a jeśli nowa koalicja zacznie się chwiać, "skorzystać może na tym przede wszystkim (antyislamska, antyimigracyjna i populistyczna) Alternatywa dla Niemiec".

Reklama

"WP" przypomina też, że "w sąsiedniej Austrii po latach prawicowo-lewicowych koalicji po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych powstał rząd z udziałem skrajnej prawicy". "Najważniejszym zadaniem Merkel będzie uniknięcie pozostawienia po sobie takiej spuścizny" - konkluduje "Washington Post".

>>> Czytaj też: Minister edukacji Izraela: Chcę, żeby każde dziecko w Izraelu wiedziało, że obozy były niemieckie