fot. Materiały prasowe
Reklama
Sędzia Marzena Korzonek, prezes Sądu Rejonowego w Raciborzu
Dostała pani wyróżnienie w plebiscycie Obywatelski Sędzia Roku Fundacji Court Watch, m.in. za serię wykładów „Mam prawo do...” w bibliotece publicznej w Raciborzu. Czego one dotyczyły?
Celem było przedstawienie w przystępny sposób zagadnień prawnych, które mają największe znaczenie w codziennym życiu. Wybraliśmy je na podstawie kategorii spraw, które najczęściej powtarzają się w sądzie. A także samego sposobu postępowania w sądzie, poruszania się po nim, podstaw procedury cywilnej i karnej, czyli tych praktycznych rzeczy, które ludzi najbardziej interesują. Te wydarzenia zawsze były dla mieszkańców bardzo interesujące, o czym świadczy ich duża popularność.
Wyróżnienie otrzymała pani również za „budowanie mostów między sądami a społeczeństwem”. Jak się je buduje?
Myślę, że ta działalność obejmuje dwie dziedziny. Pierwsza polega na działaniach na zewnątrz, np. wykłady, udział w Światowym Dniu Autyzmu, ale także edukację młodzieży, udział w lekcjach (ja bywałam na zajęciach z WOS). Uważam, że najlepszym sposobem nauczania młodych o prawie są symulacje rozpraw, bo wtedy uczą się na własnym przykładzie. Robi to duża grupa sędziów, którym jestem za to bardzo wdzięczna. W Dniu Edukacji Prawnej sąd jest pełen młodzieży. Oprócz rozpraw organizujemy też zwiedzanie sądu, ale nie tak sztampowo – zawsze jest jakaś historia czy anegdotka. Informacja zwrotna, jaką przekazują nam nauczyciele po tych wydarzeniach, jest bardzo budująca. Dzięki mediom społecznościowym możemy też poznać odczucia samych dzieci. Wskazują one zawsze, że sędziowie podeszli do nich w miły, otwarty i przystępny sposób.
A druga dziedzina?
To podejście do obywateli w samych sądach. Przywiązuję bardzo dużą wagę do standardów obsługi interesanta – rzetelnej, profesjonalnej, ale też miłej. Stawiam to za cel całego sądu i wszystkich pracowników. Zarówno w biurze obsługi interesanta, w sekretariatach, jak i na sali rozpraw. Kultura i uprzejmość przede wszystkim. Większość ludzi jest w sądzie raz w życiu, jeśli w ogóle. I na podstawie tego razu buduje sobie obraz nie tylko osoby, która go obsługuje, ale całego sądu, a nawet całego wymiaru sprawiedliwości. Uważam, że na to jedno spotkanie spada ogromna odpowiedzialność. Dlatego najpierw stawiam wymagania sobie, potem innym. Chcemy więc ułatwiać kontakty z sądem, przybliżać go i sprawiać, by był przyjemny nawet w samym wyglądzie i organizacji budynku. W naszym sądzie wprowadziliśmy już wiele dobrych praktyk, a kolejne będziemy organizować.
Jakieś przykłady?
Stworzyliśmy kącik zabaw dla dzieci przy wydziale rodzinnym. Oznakowaliśmy biuro obsługi interesanta, biuro podawcze i toalety, czyli miejsca przyziemne, ale ważne, tak aby można było tam łatwo dotrzeć. Uruchomiliśmy też centralę telefoniczną, dzięki której interesant może otrzymać najszybszą i najtrafniejszą informację. Biuro obsługi jest blisko wejścia do sądu, gdyż stanowi jego wizytówkę. Skierowałam tam osoby posiadające nie tylko ogromną wiedzę merytoryczną, lecz kompetencje interpersonalne.
Coś jeszcze?
Niewątpliwie mostem między sądem a obywatelami są też media społecznościowe, a konkretnie nasz fanpage na Facebooku. Uważam, że to nowoczesny, szybki i naturalny kanał przepływu wiadomości między sądem a obywatelem, który chce nawiązać kontakt. Większość przychodzących do sądu jest zagubiona i przestraszona (choć zdarzają się oczywiście ludzie trudni czy roszczeniowi). Nawet świadkowie drżącą ręką podają sędziemu dowód osobisty. To pokazuje, z jak ogromnym ładunkiem emocji wiąże się wizyta w sądzie. Obywatel jest podmiotem i musimy dokładać starań, aby go jak najlepiej obsłużyć. Podam przykład urzędu skarbowego. Jestem prawnikiem, ale w takiej instytucji czuję się zagubiona, nie wiem do którego pokoju wejść, jaki formularz wypełnić. Dlatego wydaje mi się, że empatia i uprzejmość powinny stać się w sądzie codziennością.
Czy na to wszystko starcza pieniędzy?
To o czym mówię, to nie są duże nakłady finansowe. Kącik zorganizowaliśmy bez dużych wydatków. Fanpage prowadzę sama i to żaden koszt. Staranność przy obsłudze interesanta to tylko kwestia szkoleń, otwartości i doboru osób o właściwych kompetencjach. Działania edukacyjne też finansowo wiele nie kosztują. Oczywiście, wymagają wiele czasu i wysiłku pracowników sądu.
Jak to mówią, czas to pieniądz.
W tym wypadku jednak trafniejsze jest powiedzenie „Chcieć to móc”.
Więc czemu mamy w sądownictwie tej uprzejmości i empatii tak mało, że aż trzeba ją wyróżniać?
Pytanie, czy faktycznie jest tego mało, czy nie o wszystkich przypadkach wiemy. Ja nie podejmuję się na nie odpowiedzieć. Na konferencji Fundacji Court Watch, podczas wystąpienia gościa specjalnego, amerykańskiej sędzi Angeli McCormick Bisig padły słowa, które są mi bardzo bliskie i odzwierciedlają moje spojrzenie na tę sprawę. Mianowicie „sędziowie muszą dziś być kreatywni”. Stoją przed nimi inne wyzwania i potrzeby, niż 70 lat temu. Wciąż jeszcze społeczeństwo obywatelskie jest u nas słabo rozwinięte, np. w porównaniu z USA. I w jego budowaniu sędziowie mają moim zdaniem ogromną rolę. Mimo że wizerunek wymiaru sprawiedliwości nie jest zbyt pozytywny, spotykam się też z tym, że zawód sędziego wiąże się z szacunkiem i estymą społeczną. Sędzia dla ludzi powinien być autorytetem. I myślę, że na głębszym poziomie jest. Nawet jeśli pojedynczych sędziów krytykujemy, to generalnie zawód ten wiąże się z ważną rolą społeczną. Dlatego uważam, że edukacja ze strony sędziego ma dużą wartość. I daje gwarancję, że jak od niego słyszę, że w tym postępowaniu trzeba zrobić tak i tak, to tak właśnie trzeba. Nie jest to porada prawna, tylko uświadamianie podstawowych rzeczy, które każdy powinien wiedzieć, mimo że nie jest prawnikiem. To jest rola sędziów, choć oczywiście nie tylko ich.
A czyja jeszcze?
Innych zawodów prawniczych. Działa masa stowarzyszeń, fundacji, a także adwokaci i radcowie prawni. Oni mają trochę inną perspektywę i problemy, które my rozstrzygamy, widzą inaczej. Więcej słyszą od klienta, my musimy kierować się procedurą i formalnymi ramami. Sala sądowa rządzi się swoimi prawami i nie wszystko na niej można powiedzieć. A pełnomocnicy znają genezę problemów, z którymi ludzie przychodzą. Kiedy spotykam się z ludźmi podczas wykładów czy innych wydarzeń, to rozwija mnie to jako sędziego. Dzięki temu więcej słyszę, więcej widzę, dostrzegam człowieka bardziej wielowymiarowo.
Dlaczego więc wciąż mało sędziów angażuje się w takie działania?
W przypadku wielu z nich przyczyną jest przeciążenie pracą i niemożliwość poświęcenia czasy na działalność społeczną. Jest też kwestia osobowości. Każdy z nas jest inny i nie wszyscy sędziowie chcą czy potrafią mówić czy występować publicznie. I ja to rozumiem. Pamiętajmy – jak górnolotnie by to nie brzmiało – że jest to pewna praca dla idei. „Społeczeństwo obywatelskie” czy „pozytywny wizerunek wymiaru sprawiedliwości” to rzeczy niewymierne. Duże cele, w kierunku których można robić tylko małe kroczki, pracując u podstaw. To się wiąże z naturą społecznika, którą niektórzy sędziowie mają, inni nie, natomiast nie robię tym drugim zarzutu. ©℗
Rozmawiał Szymon Cydzik
Cała rozmowa na stronie www.gazetaprawna.pl