Na wstępie przesłuchania Jakubiak wskazał, że gdy obejmował kierownictwo KNF, w połowie października 2011 r., na liście ostrzeżeń publicznych, którą prowadziła ta instytucja znajdowało się ok. 30 podmiotów, z czego 16 przyjmowało środki finansowe od klientów i obciążały je ryzykiem.

"Jak się później okazało dwoma największymi podmiotami, który działały w tym obszarze, to były Amber Gold i Finroyal" - wskazał świadek.

"W przypadku Amber Gold kwota wierzytelności według stanu na sierpień 2012 r. to jest kwota 584,5 mln zł" - mówił, opierając się na dokumentach sporządzonych w 2015 r. Jak dodał z dokumentów tych wynika ponadto, że poszkodowanych przez Amber Gold było 12 tys. 187 osób.

"To jest znacznie mniejsza kwota, niż ta, która jest podawana, że to jest 850 mln zł" - powiedział Jakubiak.

Reklama

>>> Czytaj też: Były prezes Amber Gold składa skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka

Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała świadka, czy wskazując na niższą wartość wierzytelności zliczył m.in. wierzytelności OLT Express (linii lotniczych należących do Amber Gold). "Wysokości tych kwot jest różna. Są wierzytelności uznane, nieuznane, jest kwestia różnych spółek" - mówiła Wassermann.

Jakubiak tłumaczył jednak, że różnica wynika z tego, że od 850 mln zł należy odjąć 290 mln zł, co "wynika niewątpliwie z dotychczasowych ustaleń, jeśli chodzi o śledztwo, które jest prowadzone w sprawie Amber Gold". "Rozłożenie kwoty 850 mln zł znam z uzasadnienia postanowienia prokuratury umarzającej szereg wątków w sprawie Amber Gold" - dodał. Wskazał tu na umorzenie jednego z wątków w sprawie Amber Gold z 30 czerwca 2015 r. przez łódzką prokuraturę okręgową.

"Te 290 mln zł, to jest kwota depozytów, który zostały przez Amber Gold zwrócone klientom wraz z odsetkami. Prokuratura dla postępowania, które było prowadzone w zakresie oszustwa przyjęła, że każda osoba, od początku działania Amber Gold, czyli od 27 stycznia 2009 r., która wpłacała swoje środki otrzymywała status osoby pokrzywdzonej i stąd to się bierze" - mówił Jakubiak.

"Wydaje mi się to istotne, bo kwota wierzytelności to jest 584 mln zł" - dodał.

Szefowa komisji śledczej zastanawiała się skąd świadek dysponuje aktami postępowania w sprawie Amber Gold. "Nie dysponuję tymi aktami, to są akta, które Komisja (Nadzoru Finansowego) otrzymała" - mówił Jakubiak.

"A czy pan jest pracownikiem Komisji" - dopytywała Wassermann. "Nie nie jestem pracownikiem Komisji, ale mam, bym powiedział, prawo dostępu do tych dokumentów" - odparł jej świadek.

Wassermann ponowiła pytanie, skąd świadek ma akta sprawy. "Pan jest poza Komisją i pytam jaka jest podstawa do tego, że pan dysponuje aktami postępowania (...). Chcielibyśmy się dowiedzieć skąd pan dysponuje tymi aktami" - pytała.

Jakubiak tłumaczył, że otrzymał te akta w czasie, kiedy był przewodniczącym KNF. "I wyniósł je pan z Urzędu" - dopytywała Wassermann.

"Nie wyniosłem tych akt tylko, bym powiedział, dysponuję nimi" - stwierdził świadek.

"A jaka jest podstawa, że pan wyniósł te akta poza budynek Urzędu Komisji? Kto panu udzielił zgody na wyniesienie akt z budynku KNF?" - pytała szefowa komisji śledczej.

"Jako przewodniczący Komisji mogę powiedzieć, że sam sobie udzieliłem" - odparł Jakubiak. Zapewniał jednocześnie, że żadnych innych dokumentów nie wyniósł z Komisji.

Podczas przesłuchania Jakubiak zwrócił ponadto uwagę, że szef Amber Gold Marcin P. zdecydował się 13 sierpnia 2012 r. na zarządzenie likwidacji tej spółki. "Dopiero 16 sierpnia, czyli trzy dni po tym fakcie ABW na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku weszła do spółek z grupy Amber Gold i dokonała przeszukania" - mówił.

>>> Polecamy: Mafia lekowa ma wsparcie prokuratury. To afera większa niż Amber Gold [WYWIAD]