Porozumienie paryskie przetrwa, ale na decyzji Donalda Trumpa może stracić gospodarka amerykańska, możliwe są niższe inwestycje w sektorze energetycznym USA - oceniają eksperci, którzy rozmawiali w piątek z PAP.

Były minister środowiska (lata 2007-2010) i przewodniczący szczytu klimatycznego w Poznaniu w 2008 r., prof. Maciej Nowicki ocenił w rozmowie z PAP, że ochrona klimatu to proces długotrwały i globalny, który jednocześnie wymaga przyspieszenia, żeby skutecznie ochronić życie ludzi przed wzrostem temperatury większym niż 1,5 stopnia Celsjusza. Jego zdaniem porozumienie paryskie przetrwa te turbulencje. Nowicki uważa, że zbyt wiele krajów z całego świata jest zaangażowanych w działania i nie zamierza wycofać się z tego kierunku, bowiem wie, że innej drogi dla planety nie ma.

"Kto ucierpi? Długofalowo same Stany Zjednoczone – ekonomicznie i politycznie. Już teraz widoczna jest dyplomatyczna izolacja Trumpa. Ale ekonomicznie ucierpią i sami Amerykanie i ich biznes związany z technologiami niskoemisyjnymi. Polsce powinno to tylko dać do myślenia – jak najszybciej przyłączyć się do globalnych liderów w zmianie paradygmatu energetycznego na niskoemisyjny – żeby nie zostać w tyle" - dodał Nowicki.

Natomiast prof. Andrzej Kraszewski z Politechniki Warszawskiej (minister środowiska w latach 2010-2011) uważa, że polityka klimatyczna to konieczność i zarazem stabilna, mocno osadzona w rzeczywistości politycznej i gospodarczej konstrukcja.

"Tak potężna umowa międzynarodowa jak Porozumienie Paryskie nie ucierpi znacząco przez wycofanie się USA. Oczywiście pod względem mobilizacji innych, mniejszych krajów, do ambitnego działania na rzecz jak najszybszego zatrzymania wzrostu temperatury, to wyzwanie. Ale przy coraz silniejszym klimatycznym przywództwie takich potęg jak Chiny czy Indie, trzeba robić swoje – większość świata to wie i działa. Stany w tym sensie pokazują, że nie rozumieją najistotniejszych globalnych trendów" - uważa Kraszewski.

Reklama

Zdaniem Marka Józefiaka Polskiej Zielonej Sieci Stany Zjednoczone strzeliły sobie w stopę. "Świat pójdzie do przodu, a porozumienie klimatyczne i budowane na nim globalne działania na rzecz klimatu i transformacji niskoemisyjnej przetrwają. Chiny i Indie, kraje najsilniej obecnie pokazują, że ochrona klimatu ma sens ekonomiczny i jest niezbędna, wyrastają na nowych przywódców międzynarodowej społeczności klimatycznej" - uważa Józefiak.

"Trump tym samym działa na niekorzyść nie tylko globalnego procesu, ale może przede wszystkim samych Stanów – mrzonką jest i pozostanie wizja odbudowy potęgi sektora węglowego w Ameryce. Świat kręci się wkoło klimatu i czystej energii - kto pierwszy to zrozumie, tym lepiej. To także cenna przestroga dla polskiego rządu, który mówi, że chce chronić klimat, ale jednocześnie planuje budowę kolejnych elektrowni węglowych" - podkreślił przedstawiciel Polskiej Zielonej Sieci.

Ekonomiści z banku ING napisali w piątkowym komentarzu, że decyzja Trumpa będzie mieć relatywnie niewielkie skutki krótkookresowe, ale istotne w dłuższej perspektywie. "Zmiany w znacznym stopniu wpłyną na kształt sektora energetycznego w USA – ich efektem będzie wydłużenie funkcjonowania elektrowni opartych na węglu, kosztem wprowadzania rozwiązań alternatywnych (OZE). Taki scenariusz oznaczać będzie niższą dynamikę inflacji w nadchodzących latach oraz zapewne także niższy wolumen inwestycji w sektorze energetycznym" - przewidują.

Prezydent USA Donald Trump ogłosił w czwartek, że Stany Zjednoczone wycofają się z paryskiego porozumienia klimatycznego z 2015 roku, co jest spełnieniem jego obietnicy, że będzie przedkładał interesy amerykańskich pracowników i konsumentów nad inne.

Trump oświadczył, że wycofanie USA z porozumienia "nie będzie miało dużego wpływu" na klimat. Ocenił, że koszty tego porozumienia ponosili dotąd amerykańscy podatnicy i firmy w USA. Podkreślił, że rezygnacja ze zobowiązań wynikających z porozumienia będzie korzystna dla amerykańskiego sektora energetycznego i przemysłu.

Przyjęte w grudniu 2015 roku na konferencji klimatycznej ONZ w Paryżu porozumienie ratyfikowało dotąd 147 państw. USA uczyniły to we wrześniu ubiegłego roku, zobowiązując się do działań na rzecz ograniczenia wzrostu średniej temperatury na świecie do wyraźnie mniej niż 2, a jeśli to możliwe do 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną. Wymaga to zredukowania globalnej emisji gazów cieplarnianych, w której udział USA wynosi według porozumienia paryskiego 17,89 proc. Wyprzedzają je pod tym względem tylko Chiny z udziałem 20,09 proc.

>>> Czytaj też: Orban zaszokowany decyzją Trumpa, ale uderza w Berlin. "Radzę Niemcom, by byli bardziej skromni"