Nowelizacja ustawy o grach hazardowych budziła wiele wątpliwości. Część ekspertów wskazywała, że pomysł blokowania dostępu do stron internetowych bukmacherów, którzy nie płacą w Polsce danin, okaże się nieskutecznym bublem. Ale najnowsze statystyki temu przeczą. Wynika z nich jednoznacznie: przepisy obowiązujące od 1 kwietnia 2017 r. przynoszą wymierne korzyści i legalnemu biznesowi, i państwowemu budżetowi.
W II kwartale tego roku liczba zakładów wzajemnych (czyli przede wszystkim obstawianie wyników zdarzeń sportowych) zawartych przez internet zwiększyła się o 119 proc. w stosunku do roku poprzedniego.
>>>Czytaj więcej: W Polsce zabraknie węgla. Rosja zaciera ręce
– Mimo krótkiego okresu obowiązywania nowej ustawy o grach hazardowych efekt został osiągnięty – przyznaje wiceminister finansów Piotr Walczak.
Dowodem na to może być również to, że z naszego rynku wycofał się największy gracz. „Ze względu na ostatnie zmiany prawne, bet365 nie oferuje już swoich usług w Polsce” – czytamy na stronie serwisu.
Legalnie działający bukmacherzy nie kryją zadowolenia. Powód do satysfakcji mają również ci, którzy dbają o publiczną kasę. Tylko w tym roku trafi do niej z tytułu podatku od gier o około 250 mln zł więcej, niż planowano.
– Jeśli są to szacunki urzędników, to możemy przyjąć, że są one ostrożne. Ostateczna kwota może być jeszcze wyższa – uważa Mariusz Korzeb, ekspert Pracodawców RP.
Janusz Szewczak, poseł PiS i wiceprzewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych, również liczy, że 250 zł mln to dopiero początek. – Mniej więcej po dwóch latach obowiązywania nowych przepisów będzie można powiedzieć, jaki jest realny skutek ich wprowadzenia – twierdzi parlamentarzysta.
Rządzący liczą, że udział szarej strefy w hazardowym rynku uda się zredukować do kilku procent, podczas gdy jeszcze pod koniec 2016 r. szacowano go na 90 proc. Zrealizowanie tego celu oznaczałoby, że do budżetu trafiać będzie o pół miliarda złotych więcej niż obecnie. ⒸⓅ
@PatrykSlowik