Giełda Papierów Wartościowych była gospodarzem debaty kończącej tegoroczny cykl spotkań, na których partnerzy przedsięwzięcia – obok GPW, także Enterprise Investors, PKO BP i kancelaria Gessel – przekonywali spółki do odważniejszego sięgania po zewnętrzne źródła kapitału. Siedem wcześniejszych konferencji, na które zapraszane były wybrane przez organizatorów firmy, miało miejsce w różnych miastach Polski.

– Kredyt bankowy, finansowanie przez fundusze private equity i sięgnięcie po pieniądze inwestorów na rynku publicznym to są komplementarne formy finansowania działalności przedsiębiorstw. My ze sobą nie rywalizujemy, ale współdziałamy. Najlepszym dowodem są statystyki dotyczące pochodzenia giełdowych spółek. Ok. 13 proc. notowanych na giełdzie firm znajdowało się wcześniej w portfelach private equity. Podobny odsetek przeszedł na rynek regulowany z NewConnect. Z tych dwóch źródeł pochodzi najwięcej giełdowych przedsiębiorstw – zapewniał Jacek Fotek, wiceprezes GPW.

Potwierdzają to tegoroczne statystyki debiutów – z 10 spółek, które pojawiły się na głównym parkiecie GPW, pięć było wcześniej notowanych na NewConnect, przeznaczonym dla firm będących na wczesnym etapie rozwoju, trzy wprowadziły na giełdę fundusze typu private equity. I były to zarazem trzy największe tegoroczne oferty.

W kwietniu za niemal 1,7 mld zł swoje akcje sprzedała spółka Dino Polska, zarządzająca siecią ponad 700 sklepów z artykułami szybkozbywalnymi. Siedem lat wcześniej 200 mln zł w rozwój firmy zainwestował jeden z funduszy Enterprise Investors. Sieć Dino liczyła wtedy niecałe 100 sklepów. W lipcu na giełdzie zadebiutował operator sieci komórkowej Play. W latach 2006-2007 kontrolę nad należącą wcześniej do giełdowej Netii spółką przejął grecki fundusz Tollerton i islandzki Novator. Po dziesięciu latach intensywnego rozwoju Play z powodzeniem walczy o pozycję numer jeden w branży, sprzedając przed giełdowym debiutem akcje za 4,4 mld zł. I była to największa oferta prywatnej spółki w historii naszego rynku. Także w lipcu na giełdzie pojawił się GetBack, druga pod względem wartości obsługiwanych portfeli wierzytelności, firma windykacyjna w Polsce. Spółka z portfela funduszu Abris sprzedała inwestorom akcje o wartości 740 mln zł.

- Obserwujemy, że preferencje inwestorów w ostatnich latach znacznie się zmieniły. Oczekują od nas, że będziemy im sprzedawali duże, stabilne firmy, płacące dywidendy. Już nie zdolność do szybkiego rozwoju jest najważniejsza, ale właśnie możliwość stałego dzielenia się z inwestorami zyskiem – mówił Rafał Bator, partner w firmie Enterprise Investors.

Rynek publiczny i giełda są z reguły ostatnim ogniwem w łańcuchu finansowego rozwoju przedsiębiorstw. Nie tylko dlatego, że inwestorzy są zainteresowani przede wszystkim akcjami dużych spółek. Chodzi także o to, że rynek publiczny wymaga transparentności i przestrzegania najwyższych standardów ładu korporacyjnego. Do sprostania tym wyzwaniom firmy mają szansę się przygotować, korzystając wcześniej z kredytów bankowych czy z kapitału funduszu typu private equity.

– Decydując się na sięgnięcie po kredyt, przedsiębiorca dowiadują się na przykład, że jest zobowiązany przestrzegać tzw. kowenantów, czyli utrzymywać określone przez bank wskaźniki finansowe na odpowiednim poziomie. To wymusza trzymanie się pewnego planu. Obecność w firmie funduszu typu private equity korzystnie wpływa na jakość zarządzania, spółka zaczyna przestrzegać określonych standardów, uczy się raportowania wyników finansowych. W ten sposób ma w przyszłości łatwiejszą drogę na ten najwyższy poziom, czyli na giełdę – zwracała uwagę Małgorzata Badowska, partner w firmie Gessel.

Na ten najwyższy poziom dostają się tylko nieliczne firmy – na rynku regulowanym notowanych jest obecnie 427 przedsiębiorstw. Dodatkowo ponad 400 firm obecnych jest na NewConnect, na którym wymagania wobec spółek są niższe.

– Kredyt jest najbardziej oczywistym sposobem finansowania rozwoju, ale też nie każda firma może go otrzymać. Banki, co do zasady, są dość konserwatywne i oceniają na przykład, czy spółka jest odpowiedniej wielkości, żeby otrzymać kredyt. Firmy potrzebujące kapitału mogą też starać się wejść na GPW, choć wiemy, że inwestorzy mają apetyt na duże, płynne przedsiębiorstwa, które przynoszą im dobre zyski i będą gwarantowały dłuższą egzystencję na rynku. Dlatego w przypadku mniejszych spółek fundusze private equity są zdecydowanie takim miejscem, gdzie warto się udać. Z naszego doświadczenia wynika, że spółki, które nie były gotowe, żeby spełniać giełdowe standardy, ale zostały przez nas skierowane do któregoś z funduszy, po czterech–pięciu latach wracają na rynek i wówczas cieszą się zainteresowaniem inwestorów instytucjonalnych – zwracał uwagę Jan Rekowski, dyrektor biura transakcji rynku kapitałowego w PKO BP.

Krajowe przedsiębiorstwa korzystają dość wstrzemięźliwie z różnych form finansowania. Jak wynika z badania przeprowadzonego w drugim kwartale tego roku przez CBM Indicator we współpracy z Warszawskim Instytutem Bankowości i Związkiem Banków Polskich, tylko jedna trzecia małych przedsiębiorstw ma kredyt w banku. Połowa firm w tej grupie nigdy nie korzystała z tej możliwości. W przypadku średnich firm kredyt bankowy ma 44 proc. W tej grupie 40 proc. przedsiębiorstw nie zaciągało w bankach zobowiązań. Na koniec października wartość kredytów udzielonych firmom wynosiła 315 mld zł, co stanowi równowartość 17 proc. PKB. To jeden z najniższych wskaźników w Unii Europejskiej. Z kolei fundusze private equity inwestują w Polsce każdego roku mniej niż miliard euro.

Jak wynika z raportu Invest Europe w rekordowym 2015 r. kwota inwestycji sięgnęła 818 mln euro, w zeszłym roku spadła do 725 mln euro. Odnosząc te kwoty do wielkości całej gospodarki, okazuje się, że jest to jeden z najsłabszych wyników na Starym Kontynencie. Korzystnie wyglądają tegoroczne statystyki rynku giełdowego. Z raportu firmy PwC wynika, że w trzecim kwartale wartość ofert na rynku pierwotnym w Warszawie sięgnęła 1,2 mld euro, co dało nam trzecie miejsce w Europie, za Londynem i Zurichem. W zestawieniu obejmującym trzy kwartały znajdujemy się na szóstym miejscu, wyprzedzając na przykład giełdę we Frankfurcie. Z drugiej strony łączna wartość rynkowa krajowych spółek nie przekracza 40 proc. PKB. To najwyższy wskaźnik w regionie, ale w dalszym ciągu znacznie odbiegający od standardów rynków wysokorozwiniętych. Wszystkie te dane sugerują, że krajowe firmy niechętnie korzystają z zewnętrznych źródeł finansowania.

– I moglibyśmy, i chcielibyśmy inwestować więcej, ale na rynku nie ma po prostu odpowiedniej liczby interesujących nas projektów. Jeden z powodów jest taki, że przedsiębiorcy dość łatwo zadowalają się osiągniętą pozycją. Wystarcza im kilkadziesiąt milionów przychodów i kilka milionów zysku rocznie, choć gdyby skorzystali z zewnętrznego finansowania, to mieliby szansę zajść dużo dalej – zwracał uwagę Rafał Bator.

– Przedsiębiorcy niechętnie wpuszczają do swojej firmy inwestorów, bo przede wszystkim obawiają się dopuścić ich do wiedzy, dzięki której odnieśli sukces. Drugim powodem jest konieczność podzielenia się władzą, która dotychczas niepodzielnie należała do nich – mówiła Małgorzata Badowska.

Tymczasem bez trudu można wskazać przykłady firm, które decydując się najpierw na pozyskanie kapitału od funduszu private equity, a następnie wchodząc na rynek publiczny, urosły do rozmiarów lidera w naszym regionie Europy. Taką drogę przebyła na przykład spółka LPP, każdego roku sprzedająca 140 mln ubrań w 20 krajach świata. Wartość rynkowa spółki przekracza 16 mld zł. Na giełdzie notowany jest także Kruk, największa firma windykacyjna w Europie Środkowo-Wschodniej.

– Fundusze typu private equity wprowadzają na parkiet z reguły bardzo interesujące firmy i potrafią dobrze przygotować je do wypełniania standardów obowiązujących na rynku publicznym. To dla nas bardzo cenne źródło nowych emitentów w sytuacji, kiedy zakończyła się prywatyzacja. Niemniej chciałbym podkreślić, że jesteśmy otwarci na firmy na każdym etapie rozwoju. Infrastruktura rynku jest już na tyle dobrze rozbudowana, że do giełdowego debiutu można się przygotować także nie mając wcześniej wśród akcjonariuszy inwestora finansowego. W szczególności giełda może okazać się dobrym narzędziem w procesie sukcesji, jeśli na przykład kolejne pokolenie przedsiębiorców nie będzie chciało angażować się bezpośrednio w zarządzanie rodzinną firmą – zwracał uwagę Jacek Fotek.

Przyciągnięcie przynajmniej części dużych spółek, dotychczas rozwijających się bez emisji akcji czy obligacji na rynku publicznym, to jeden z celów, jakie stawia sobie GPW w najbliższych latach. Ale i nieco bliższa przyszłość zapowiada się na rynku kapitałowym interesująco – utrzymuje się dobra koniunktura gospodarcza i wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku przedsiębiorcy ruszą z inwestycjami. Będą na nie potrzebowali kapitału.

– Wydaje się, że kilka ofert publicznych o wartości kilkuset milionów złotych powinno mieć miejsce jeszcze w pierwszym półroczu 2018 r. – ocenił Jan Rekowski.































Od lewej: Jan Rekowski, dyr. dyrektor biura transakcji rynku kapitałowego Domu Maklerskiego PKO BP, Rafał Bator, partner w Enterprise Investors; Jacek Fotek, wiceprezes zarządu GPW, Małgorzata Badowska, partner w kancelarii Gessel

Michał Wójcik

PARTNER



ikona lupy />