"W tej chwili nie wzbieramy się na rynki międzynarodowe. Ze względu na poziom możliwej marży i wysokość tzw. CDS-ów [ang. credit default swaps, tj. swapy kredytowe - przyp. ISB] sądzimy, że sprzedaż obligacji na rynkach międzynarodowych byłaby nieatrakcyjna" - powiedział Radziwiłł na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami.

Według niego, jedynym problemem jest zbyt wysoki koszt takiej emisji. Radziwiłł wyliczył, że obligacje najwyżej ocenianych krajów, np. Wielkiej Brytanii, mają rentowność ok. 1,5 procent, a polskie - ok. 6,0 procent.

Zauważył jednak, że sytuacja na rynkach papierów dłużnych zaczyna stopniowo się poprawiać. "Ten pierwszy moment, w którym była kompletna ucieczka od ryzyka, powoli się uspokaja. W tej chwili sytuacja się powoli normalizuje i kraje, które są nawet poniżej ratingu inwestycyjnego, np. Indonezja, sprzedają swoje obligacje na rynku amerykańskim" - powiedział Radziwiłł.

"Śledzimy rynki i jeżeli uznamy, że sytuacja jest z naszego punktu widzenia atrakcyjna, to wyemitujemy obligacje. […] Rynek się otwiera, inwestorzy zaczynają szukać większego zarobku, są więc gotowi wziąć na siebie większe ryzyko" - powiedział wiceminister.

Reklama

Dodał, że na pewno Polsce nie uda się zaoferować "samurajów", dlatego że ze względu na sytuację japońskiej gospodarki tamten rynek jest całkowicie zamknięty.

Obecny na spotkaniu dyrektor departamentu długu publicznego w ministerstwie Piotr Marczak powiedział, że jeśli pojawi się możliwość korzystnego uplasowania obligacji, resort się na to zdecyduje.

Na początku tygodnia Marczak zapowiadał, że resort może być gotowy z ofertami obligacji nominowanych we frankach szwajcarskich, jenach i dolarach, a w II połowie roku - może także w euro, jeśli nastąpi poprawa na rynkach.